
Ïðî÷èòàíèé : 132

|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Liryk o miłości
Miej już oczy zielone – mówię – to nic –
Zielone – pytasz – to znaczy: jak – ? to znaczy: w jaki sposób – ?
Zielone – o, tak, Anno – aby w nich
Był głos i usta mogły być – bez głosu,
Zielone, niby drzewa w ulewie deszczu ziaren,
Jak gwiazdy, których ogień góruje nad ciężarem,
Że lecą ogniste w górze. – To właśnie tak.
Miej już ramiona słoneczne – mówię – trudno, miej.
Słoneczne – śmiejesz się – to jest żart i to zupełnie niemożliwy.
Więc dobrze, obejmij razem z człowiekiem słoneczny dzień,
Wtedy szczęście to nie będzie niepokoić czy dziwić.
Nie będzie – jak mię niegdyś – niepokoić
Szeroki, zbyt szeroki gest ramion twoich,
Bo gdy ramiona po to są tak szerokie, by objąć słoneczny dzień,
To nie boli...
Miej już lekki, dziewczęcy krok – no, trudno, nawet gdy odchodzisz,
No, trudno, nawet gdy odejdziesz, miej lekki krok i lekką sukienkę.
Przecież trzeba się w końcu zgodzić,
Że musi być coś bardzo lekkiego, gdy wszystko na świecie jest ciężkie
Gdy życie jest ciężkie, i myśl, i gwiazdy mają swój ciężar.
To dziwne – o, Anno – uwierz – och, przecież to sama wiesz –
To dziwne i bardzo trudne, ciężkie, ale nic ponadto.
Bo że pierś – własną pierś
Ma się rozdartą –
To za to oczy ma się zamknięte i chmurne
I choć kto ujrzy ranę – nikt nie ujrzy cierpienia,
Cierpienia ani niczego, ach – ani niczego ponadto.
To nie był kaprys serca – to był miłości realizm,
Gdy miłość taka opęta – świat odrobinę upada...
Więc aby wzniósł się nadal – mówię twardo, bezwzględnie i bez żartu
Miej oczy zielone, ramiona słoneczne – i krok miej lekki nadal.
|
|