Предисловие издателя
Иным ценителям скульптура хороша лишь гигантских размеров, образ хорош будучи не менее шести локтей в ширину и четырёх в высоту, а поэзией считают они творение объёмом в сотни страниц.
Эти знатоки шедевр Челлини сочтут разве что ювелирной работой, миниатюрное полотно Мейссонье* оценят ниже большой олеографии, а... басня им покажется пустой детской игрушкой, недостойной имени поэзии.
К счастью, не все знатоки искусства таковы-- и для тех, которые находят прекрасное везде, где оно присутствует, публикуем мы эти "Басни Мицкевича".
Сколь же гранёных самоцветов в этих полушутливых сказочках! Сколь непревзойдённое владение языком, позволяющее передать все, наитончайшие оттенки мысли!
Иные басни на глазах читателя оживают согласно названий, данных им гроссмейстером поэзии. Считать их "перепевами" известных сюжетов было бы несправедливо. Правда, сюжеты их заимствованы, но анекдотическая оправа их верно руки нашего поэта.
Достаточно окинуть взглядом многоликие переводы басен Лафонтена, чтоб оценить то, сколь далеки изыски Мицкевича от них, даже наилучших переложений трудов французского автора.
Ян Луба
перевод с польского Терджимана Кырымлы
* Эрнест Мейссонье. (1815-1891) - французский художник 19-го века, см. репродукции его картин и биографию по ссылке http://otkritka-reprodukzija.blogspot.com/2007/12/1815-1891-19.html
Są ludzie dla których rzeźba musi mieć gigantyczne rozmiary, obraz
dopiero wtedy jest obrazem, gdy liczy ze sześć łokci długości i ze
cztery wysokości, a na miano poezyi zasługuje utwór, który na setki
stronic się liczy.
Ludzie tacy, arcydzieło Celliniego uważać będą za jubilerską tylko
robotę, obrazeczek Meissoniera uznają za podlejszy od dużego oleodruku,
a... bajka będzie dla nich próżną dziecinną igraszką, niegodną imienia
poezyi.
Na szczęście, nie wszyscy są takimi znawcami sztuki--i dla tych, którzy
piękno odnajdą wszędzie gdzie się ono znajduje, wypuszczamy obecne
wydanie „Bajek Adama Mickiewicza.”
Ileż tu prawdziwie oszlifowanych klejnocików w tych na pól żartobliwych
bajeczkach! Co za niezmierne panowanie nad językiem i naginanie go do
wszystkich, najsubtelniejszych odcieni myśli!
Niektóre z bajek tych są--jak je w tytułach nazwał arcymistrz poezyi
tłómaczone. Jest to skromność wielkiego poety. Gdyby nazwać je
„naśladowanemi” i to może byłoby niesprawiedliwem. Pomysł wprawdzie jest w nich cudzy, ale cała skrząca dowcipem forma, jest już niezaprzeczenie własnością naszego poety.
Dość jest porównać tylokrotnie dokonywane tłomaczenia bajek Lafontain'a,
aby ocenić jak daleko odbiegł Mickiewicz, od wszystkich innych, choćby,
względnie biorąc, najlepszych przekładów francuzkiego bajkopisarza.
Jan Łuba
Адам Бернард Мицкевич, "Лягушки и их короли"
Республика лягушек, прирастая
за счёт прудов окрестных и болот
неуправляемым бедламом стала,
где каждая гражданка,
мала она иль велика,
где ей захочется скакала,
кормилась и приплод метала
в избытке вольностей немалых.
А ближние державы, что заметили лягушки,
подвластны королями-- и в них порядок лучше:
лев-- властелин зверей,
орёл-- пернатых,
а рою-- пчеломатка;
заквакали они: "Юпитер, эй!
Дай короля нам, короля!
Монархи правят как целят!"
Ленивый бог спустил им Киевича, только
он мельче Кия-пращура был, ростом с локоть.
Король свалился --и прегромкий всплеск
оповестил болотный мiръ : "Я здесь".
Лягушек напугал роскошный грохот,
молчат и день и ночь, не то оглохли,
едва осмеливаются дышать.
Затем одна, чья побойчее стать,
другую вопрошает: "Что слыхать?
Указы есть? Кто вор, мздоимец, тать?"
Процессия отважнейших старух
приблизившись к монарху, стала в круг--
-- издалека взирают онемев,
и ближе, ближе жмутся осмелев--
и под микитки короля берут,
ползут на глыбу-голову-гору.
"Каков король! Таким он должен быть?
Монархи с подданными строгостью грубы.
Мы, безнаказанные, шею оседлали
ему-- да он король едва ли!
Пусть отречётся, он обезоружен!
Нужна нам власть иная, и потуже!"
Бог, услыхав прошенье новое лягушек,
отвергнул Кия-- сбросил короля получше,
а именно-- плывучего, ползучего ужа,
дабы стерёг и слушал он реченья жаб.
В воде, под пнями, под каменьем
он видит злоупотребленья,
находит-- и чудовищно и карает,
и нет всевластью ни конца ни края.
Первей всего терзаема аристократия
за то что разжирела слишком. Братия
худая тоже королём гонима
за мор и недород, за недоимки.
И крикуны преследуемы, ибо
вопят взбираясь на сухую глыбу.
Тихушники преследуемы, ведь
сидят и замышляют что-то впредь.
Вот так, свободно подданных гнетя,
уж правит до сегодняшнего дня.
Республика лягушечья поныне
болезненно вопит в унынье,
желая короля иного, лучше,
но богу этот гам давно наскучил.
перевод с польского Терджимана Кырымлы
* Najjaśniejszy Bela*, упоминаемый автором в поговорке, возможно венгерский король Бела Четвёрный, проигравший чешскому королю Пржемыслу Оттокару Второму битву на Мореве в 1260 году, -- прим. перев.
ŻABY i ICH KRÓLE.
Rzeczpospolita żabska wodami i lądem
Szerzyła się od wieków, a stalą nierządem.
Tam każda obywatelka,
Mała, czy wielka,
Gdzie chciała, mogła skakać,
Karmić się i ikrzyć
Ten zbytek swobód w końcu zaczynał się przykrzyć.
Zauważyły, że sąsiednie państwa
Używają pod królmi rządnego poddaństwa,
Że lew panem czworonogów,
Orzeł nad ptaki,
U pszczół jest królowa ula;
A więc w krzyk do Jowisza:
„Królu! ojcze Bogów,
Dajże i nam króla--króla!”
Powolny bóg wszechżabstwu na króla użycza
Małego jako Łokiet Kija Kijowicza.
Spadł Kij i pluskiem wszemu obwieścił się błotu.
Struchlały żaby na ten majestat łoskotu.
Milczą, dzień i noc, ledwie śmiejąc dychać,
Nazajutrz jedna drugiej pytają: „Co słychać?
Czy niema co od króla?” Aż śmielsze i starsze
Ruszają przed oblicze stawić się monarsze.
Zrazu zdala, w bojaźni, by się nie narazić;
Potem, przemógłszy te strachy,
Brat za brat z królem biorą się pod pachy
I zaczynają na kark mu włazić.
„Toż to taki ma być król?... Najjaśniejszy Bela*,
Nie wiele z niego będziem mieć wesela;
Król, co po karku bezkarnie go gładzim,
Niechaj nam abdykuje zaraz, niedołęga!
Potrzebna nam jest władza, ale władza tęga!”
Bóg, gdy ta nowa skarga żab niebo przebija,
Zdegradował króla Kija,
A zamianował węża królem żabim.
Ten pełzacz, pływacz i biegacz,
Podsłuchiwacz i dostrzegacz,
Wszędzie wziera pod wodę, pod kamienie, pod pnie,
Wszędzie szuka nadużyć i karze okropnie.
Arystokracja naprzód gryziona jest żabia,
Że się nadyma i zbyt się utłuszcza;
Gryziony potom chudy lud, że nie zarabia
I że się na dno biedy opuszcza;
Gryzione są krzykacze, że wrzeszczą namiętnie,
Gryzieni cisi, że śmią siedzieć obojętnie.
Tak gryząc je swobodnie, wąż do dziś dnia hula,
A rzeczpospolita żab bolesnemi skwierki
Do dziś dnia woła o innego króla,
Lecz bóg niechce się więcej mieszać w jej rozterki.
Adam Bernard Mickiewicz
дам Бернард Мицкевич, "Лис и Козёл"
Лис в садик скок, к гусыне кавалер охочий
шагнул-- и угодил во вкопанную бочку
для орошенья;
и выпрыгнуть невмочь,
хотя воды в ней не было, ни грязи,
лишь хляби на вершок.
Высок порог
для лисьих ног;
сруб гладким был таким, что коготь не вошёл.
Поставь себя на место лисье, поразмысли!
Иная тварь от паники бы верно
ломала лапы, выла зверем.
Прося у молнии
добить себя, невольного.
Не суетился лис, он знал:
досада --приз желанный зла.
Он вверх смотрел-- и увидал козла,
который ,с краю бочки заняв место,
глядел на дно с животным интересом.
Лис притворился пьющим, чмокал,
хоть морда у него едва намокла,
и сам себе шептал: "Ну и вода!
Такую пить бы вволю мне всегда!
Что талая, она невиданно чиста!
Как жаль, приходится её топтать:
когда напьюсь-- останется не та!"
Козёл, он по воду пришёл, вскричал:
"Эй рыжий, ты, что делаешь, шакал?!
Вали от родника!"
И прыгнул свысока.
Лис скок ему на шею, на рога:
вода-- пустяк-- житуха дорога.
Затем-- с рогов,
и был таков.
перевод с польского Терджимана Кырымлы
LIS i KOZIOŁ.
Już był w ogródku, już witał się z gąską,
Kiedy skok robiąc, wpadł w beczkę wkopaną,
Gdzie wodę zbierano;
Ani pomyśleć o wyskoczeniu,
Chociaż wody nie było i nawet nie grzązko,
Studnia na półczwarta łokcia.
Za wysokie progi
Na lisie nogi;
Zrąb tak gładki, że nigdzie nie wścibić paznogcia.
Postaw się teraz w lisa tego położeniu!
Inny zwierz pewno załamałby łapy
I bił się w chrapy,
Wołając gromu ażeby go dobił.
Nasz lis takich głupstw nie robił,
Wie, że rozpaczać, jest to zło przydawać do zła.
Zawsze maca w koło zębem.
A patrzy w górę. Jakoż wkrótce ujrzał kozła,
Stojącego tuż nad zrębem
I patrzącego z ciekawością w studnię.
Lis więc spuścił pysk na dno, udając, że pije,
Cmoka mocno, głośno chłepce
I tak sam do siebie szepce:
„Oto mi woda! Takiej nie piłem, jak żyję!
Smak lodu, a czysta cudnie!
Chce mi się całemu spłókać,
Ale mi ją szkoda zbrukać,
Szkoda!
Bo co też to za woda!”
Kozioł, który tam właśnie przyszedł wody szukać:
„Ej!--krzyknął z góry—ej ty ryży kudła!
Warą od źródła!”
I hop w dół. Lis mu na kark, a z karku na rogi,
A z rogów na drąg--i w nogi.
Adam Bernard Mickiewicz
адреса: https://www.poetryclub.com.ua/getpoem.php?id=251107
Рубрика: Поэтические переводы
дата надходження 01.04.2011
автор: Терджиман Кырымлы