Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Cyprian Kamil Norwid

Ïðî÷èòàíèé : 428


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Marzenie (Fantazja)

Lecz tylko że pragniemy,
Ale nie rozumiemy,
Czego się trzymać, jako się sprawować,
Żeby nie przyszło na koniec bobrować.

J. Kochanowski




"Skowronek  śpiewał  –  ja  o  świcie  wstałem,
I  czułem  życie,  i  życie  kochałem;
Lecz  teraz  zgadnąć  nie  mogę,  dlaczego
Cięży  mi  niesmak,  dziwnie  pomięszany,
Jak  woń  fijołka  świeżo  rozkwitłego
I  pogrzebowych  kadzideł  tumany.

Przykre  wrażenia  –  niby  że  dziś  z  rana,
Przy  świetnej  uczcie,  czarowna  dziewica
Mówiła  ze  mną  i  kwiaty  zroszone
Trzymała  w  ręku  –  i  nagle,  zmięszana,
Ucichła  –  śmiechem  wykrzywiła  lica,
I  pokazała  kości  obnażone;
I  znów  mówiła:  powoli,  niedbale,
Jakby  nic  złego  nie  stało  się  wcale.
Dziwne  uczucia  –  dawniej  ja  marzyłem,
Wszystko  kochałem,  we  wszystko  wierzyłem,
Szczęśliwy  byłem!
A  dziś?...  smutny  –  i  czemuż!  Precz  to  narzekanie,
Lepiej  oto  zawołam  marzenia,  miłości.

Miłości  moja!  Marzenie!  ja  was  proszę  w  gości,
Proszę,  wołam  –  a  tutaj  taka  cisza  wszędy,
Jakby  miłość  z  marzeniem  umarła  przed  chwilką,
Jakby  właśnie  skończono  pogrzebu  obrzędy,
I  dym  pozostał  tylko,
I  dalekie  śpiewanie...

Lecz  mniejsza  o  to  –  nie  chcę,  nie  chcę  marzeń  wcale,
Bo  musi  być  cóś  więcej  dla  człowieka  w  świecie
Nad  te  liche  zabawki,  których  pragnie  –  dziecię...
O  tak!  musi  być  –  jest  cóś  –  bo  cóż  po  zapale,
Cóż  po  łzach,  które  nieraz  w  nocy  zasiewałem
Mimowolnie,  tak  jakby  opadł  kwiat  źrenicy,
I  oko  się  zrobiło  nasieniem  przestałém:
Cóż  z  tych  łez  wejdzie?  –  jeśli  roślinka  tęsknicy,
Marna,  bezowocowa,  jako  te  zabawki,
Za  którymi  uganiam  prawie  od  powicia;
To  ja  wyrwę,  pogniotę!  pierworodne  trawki,
Bo  przecież  nie  dla  fraszek  –  na  pręgierzu  życia
Rozpięty  –  czekam  czegoś  od  całego  świata,
Jak  policzku  od  kata."

Wtem  nad  gęste  zarośle  wzniósł  młodzieniec  czoło
Blade  jak  marmur,  w  którego  głębokich  framugach
Oczy  niby  łzawice  przepełnione  stały  –
Młodzieniec  błędnym  wzrokiem  spozierał  wokoło,
A  była  noc  pogodna  –  mgły  legły  na  smugach,
I  posrebrzane  chmurki  księżyc  zwiastowały.

GŁOS  NIEZNANY

(śpiew)
Gdy  po  deszczu,  po  majowym,
Wstęga  tęczy  cicho  spłynie,
Ja  w  wianeczku  lilijowym
Biegam  sobie  po  dolinie.

Biegam,  latam,  krążę  w  kółka,
Po  dolinie,  po  jeziorze,
I  w  głąb  patrzę,  jak  jaskółka
Gdy  zimowe  zwiedza  łoże.*

Biegam,  latam,  dokazuję,
Czasem  w  ptaszka  się  przerzucę,
Z  skowronkami  się  wykłócę,
I  –  słowikom  nie  daruję.

Bo  skowronki  i  słowiki,
I  lilije,  i  powoje,
I  jeziora,  i  strumyki,
Wszystkie  moje  –  wszystkie  moje!...

MŁODZIENIEC
Co  to  jest,  co  za  śpiewy?  –  czyż  i  w  późnej  nocy
Trudno  jest  być  samotnym?

GŁOS  NIEZNANY
Ha,  ha  –  skąd  te  żale?
Wszakże  nie  bardzo  dawno  wołałeś  w  zapale,
Że  czujesz  brak  nieznośny,  że  pragniesz  pomocy
Tych  ulubionych  marzeń,  co  zmarły  przed  chwilką,
A  z  obrzędów  pogrzebu  dym  pozostał  tylko...

Milczenie

Słuchaj!  –  ty  mię  znasz  dobrze,  ja  dla  twojej  głowy,
Dla  młodych  myśli  zawsze  dostępna  i  bliska
Jako  przy  główce  maku  listek  atłasowy,
Majaczyłam  i  błogie  plątałam  zjawiska.
Jam  Rusałka,  marzenie  –  to  młode  marzenie,
Co,  nie  wiadomo  po  co,  z  chciwością  dziecinną
Nieraz  żebrze  u  człeka  o  jedno  westchnienie,
O  jednę  łzę  niewinną!
I  westchnienia  posłucha,  i  łzę  na  dłoń  schwyta,
I  zwilży  nią  krzew  suchy:  aż  liść  się  prostuje,
Zielenieje  –  i  młody  pączek  wyskakuje!
Przeciera  senne  oczko,  "Kto  mię  woła"  –  pyta.

MŁODZIENIEC
Dosyć  –  dosyć  tych  cacek!...  trudno  mi,  nie  mogę
Bawić  się  –  bo  mam  jakieś  silniejsze  przeczucie,
Co  odpycha  pieszczoty  –  wzbudza  nawet  trwogę,
Że  już  nie  czas.

RUSAŁKA
Więc  klęknij!  dumaj  o  pokucie,
Żałuj,  żeś  przeżył  chwilkę  –  ha,  ha!  –  dziwny  człeku,
Twoje  życie?  –  to  cząstka  tak  zwanego  wieku,
A  wiek?  –  sto  lat,  choć  zginie,  wieczność  o  nim  nie  wie,
Bo  gdzież  taka  drobnostka  może  ją  obchodzić  –
Ha,  ha!  –  dalej,  pątniku!  zacznij  płacz  rozwodzić,
A  ja  wzajem  rozrywki  będę  szukać  w  śpiewie:

Gdy  po  deszczu,  po  majowym,
Wstęga  tęczy  cicho  spłynie,
Ja  w  wianeczku  lilijowym
Biegam  sobie  po  dolinie.

Biegam,  latam...

MŁODZIENIEC
Precz,  córko  pieszczot  i  gnuśności!
Ja  nie  chcę  mdłych  rozkoszy  –  sam  z  sobą  zostanę
I  będę  badał  –  śledził  –  przeczucie  nieznane,
Które  wrosło  w  me  serce  –  przeczucie  wielkości!...

RUSAŁKA
No,  zostań  sobie  –  zostań  –  lecz  pamiętaj  o  tem,
Ażebyś  twoich  szałów  nie  żałował  potem;
Zostań  –  a  ja  tymczasem  polecę  daleko
I  zacznę  moje  czary  –  bo  też  umiem  cuda,
Jakie  stwarzać  nie  każdej  rusałce  się  uda.
Ja  czasem  mrugnę  tylko  figlarną  powieką,
Klasnę  w  dłonie  –  zawołam:  "Dalej,  moje  kwiatki,
Kto  też  najprędzej  biega!"  –  a  wnet  na  przegony,
Przez  zarośle,  mogiły,  pola  i  zagony,
Rwą  się  róże,  lilije,  i  pełzną  bławatki,
I  krzaki  bzów  wędrują,
Ziemię  za  sobą  prują...
Ja  zaś  wciąż  klaszczę  w  dłonie  –  lecę  lotem  strzały
Na  pogoń  kwiatów  patrząc,  nucę  pieśń  radosną,
A  gdy  stanę  –  wnet  wszystkie  przy  mych  stopach  wrosną,
Jakby  się  nie  zmęczyły  –  jakby  nie  biegały  –
Jakby,  tędy  przechodząc,  ogrodnik  przypadkiem
Zgubił  garść  różnych  nasion,  a  stąd  kwiaty  wzrosły,
I  przez  zmrużone  pączki  spojrzały  ukradkiem,
I  świeże  czoła  wzniosły.

MŁODZIENIEC
Płonna  maro!  uciekaj  –  czy  widzisz,  tam,  w  dali,
Iskierka,  błyskawica  –  ach,  niebo  się  pali!
Zastęp  wojska  rażony,  jak  zdeptana  żmija,
Wściekłym  jadem  nabrzmiewa,  kurczy  się  i  zwija:
Zmora  wojny  to  sprawia!  bo  też  umie  cuda,
Jakie  stwarzać  szatanom  nawet  się  nie  uda  -
Ona,  klaszcząc  mieczami,  ryczy  przeraźliwie:
"Hejże!  kto  chce  wawrzynów?"  –  a  wnet  tłumy  lecą,
Dzikim  wzrokiem  jak  światłem  pogrzebowym  świecą
I,  przeskakując  trupy,  uganiają  chciwie  –
Uganiają,  konają,  nie  z  rozrządzeń  nieba,
Lecz  z  pragnienia  wawrzynów  –  liści  im  potrzeba!...

(echo)

Liści  im  potrzeba!...

RUSAŁKA
Ach,  jakżeś  ty  niedobry!  takie  straszne  rzeczy
Gadasz,  że  aż  dreszcz  bierze!  –  wierz  mi,  mój  kochany,
Że  twojej  tak  głębokiej,  tak  zatrutej  rany
Dzielność  moich  uroków  nawet  nie  wyleczy,
Więc  żegnam  cię  na  zawsze!...

-  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -
I  między  gęstwiny
Jęczący,  głuchy  szelest  z  lekka  dał  się  słyszeć,
I  mdlał  –  konał  –  nareszcie  całkiem  przestał  dyszeć;
Potem  raz  tylko  drgnęły  gałązki  leszczyny,
A  potem  wszystko  ścichło.
-  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -
"Ha!  spadł  ciężar  z  duszy!
(Krzyknął  młodzian,  radosny,  i  powstał  raptownie),
O,  teraz  jestem  zdrowy,  silny  niewymownie,
Bo  cociaż  chwilę  strasznych  przetrwałem  katuszy,
Choć  tłum  rojonych  cierpień  brał  mnie  w  swoje  kleszcze
I  gniótł,  dręczył  –  jednakże  teraz  szydzę  z  niego,
Teraz  godowy  puchar  dla  siebie  nalewam,
I  dotykam  ustami  brzegu  złoconego,
I  będę  szczęsny  jeszcze,
I  jeszcze  pieśń  zaśpiewam!

"Młodości!  ty  nad  poziomy
Wylatuj,  a  okiem  słońca
Ludzkości  całe  ogromy
Przenikaj  z  końca  do  końca!"
------------------------------------------------------------
*Podług  mniemania  ludu,  jaskółki  na  dnie  wody  przebywają  zimą.


Íîâ³ òâîðè