Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 3
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Krzysztof Kamil Baczyński

Ïðî÷èòàíèé : 204


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Tego dnia

Tego  dnia,  gdy  wracałem  do  piekła  
przez  ulicę  jak  ciężar  powietrza,  
przez  tę  ciszę,  gdy  wzrok  mi  już  uwiądł,  
przez  tę  ciszę,  gdy  płacz  mi  już  wietrzał.  
powracałem  po  tęczy  do  piekła...  
Z  napęczniałych  chmur  cmentarnianych  
łoskot  werbli  żałobnych  mnie  owiał  
tego  dnia,  gdy  wracałem  do  piekła,  
a  zabrakło  już  złota  na  słowach,  
przechodziłem  od  chmur  cmentarnianych...  
Po  kolumnach  drzew  świtem  różowych...  
parki  gęsto  omszyły  łuk  ulic,  
taktem  nocy  schodziłem  na  przestrzał  
w  ciężkiej  barwie  wypukłych  dni-kuli  
przez  brzeg  morza  od  świtu  różowy...  
Zieleń  parą  błękitną  wybuchła,  
czułem  ciszę  czerwoną  i  gładką  
tego  dnia,  gdy  wracałem  do  piekła,  
wybarwiłem  ostatni  raz:  "Matko!",  
kiedy  zieleń  jak  opar  wybuchła...  
i  stanąłem  na  świtu  krawędzi,  
który  dzwony  rozcinał  na  struny,  
tego  dnia  gdy  wracałem  do  piekła,  
dzień  widziałem  huczący  jak  łunę  
i  stanąłem  na  świtu  krawędzi...



Íîâ³ òâîðè