Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Krzysztof Kamil Baczyński

Ïðî÷èòàíèé : 123


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Dary deszczu wiosennego

Świat  naprzeciwko  zolbrzymiał:  
Po  snach  przewala  się  ciężko  dzień  otwarty  jaskrawo  
i  bolą  wspomnienia  wieków  przebytych,  
zarastające  
urojonym  morzem  podróżnym  i  przydrożną  trawą.  
Dziś:  kiedy  deszcz  wiosenny,  drzewa  sztywne  jak  karton,  
w  pokoju:  
pies  patrzy  w  zaprzestrzeń  otwartą  –  
dalszą  niż  mój  wzrok.  
Szczeka  –  wywołuje  zaświat  ukryty  w  jaźni.  
Dzień  odprężony  deszczem  urywa  się  w  oknie  
i  najwyraźniej  
w  obcych  ulicach  słyszę  swój  nabrzmiały  krok,  
gdy  ulatuje  szary  szerszeń  szmeru.  
Pamiętam,  w  miastach  starych,  nie  odszukany  przez  czas,  
chodzę  długo  ulicami  –  jasnymi  kolumnami  słoty,  
i  na  najwyższej  wieży  zegarów  
brzask  
znajduje  mnie  nagle  skutego  w  niebo  jak  w  gotyk.  
Pamiętam  twój  uśmiech  nie  odszukany  
w  śpiewnym  wyrazie  krynolin,  
wsród  srebrnych  sygnaturek  deszczu  
i  serce,  które  boli  
wszystkimi  domami  tych  miast  opuszczonych.  
O  norymbergi,  awiniony  moich  wędrówek!  
okna  wasze  –  oczy  powrotu  –  gasną.  
To  ostatnia  wieża  z  daleka  ujrzana  
jak  ołówek  
wypisuje  w  przestrzeni  rachunek  czasu.  
O  wiośnie,  o  lasce  złamanej  wzrokiem  
odnoszę  ten  ciężar  miast  przeżytych  
do  nieskończonych  alej  kasztanów,  do  troski  mojej,  
do  mitu.  



Íîâ³ òâîðè