Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 10
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Szymon Szymonowic

Ïðî÷èòàíèé : 146


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sielanka wtóra

Wesele



Tyrsis,  Morson,  śpiewaków  cztery
 
Powiedz  nam,  Morson  -  wszak  to  za  pochwałę  dają,
Kiedy  się  młodzi  ludzie  o  rzeczach  pytają  -
Co  za  pieśni  śpiewano,  kiedy  za  Damona
Sąsiadka  nasza,  Fillis,  była  poślubiona?
Boś  ty  tam  był,  a  nam  się  być  tam  nie  zdarzyło,
A  mam-li  prawdę  zeznać:  i  żal  komuś  było.
Dobrze  tak  na  leniwe,  a  teraz  kto  inny
Tak  grzeczną  dziewkę  uniósł  do  cudzej  dziedziny.
Tak  to  bywa,  postronni  lepsze  szczęście  mają;
Na  cudzym  lepsze  zboże,  dawno  powiadają.
Barzo  też  przebieracie;  wszak  się  wam  kłaniano,
A  ledwie,  iż  tak  rzekę,  do  ręku  nie  tkano.
Czego  Bóg  nie  obiecał,  otrzymać  niesnadnie,
Często  od  samej  gęby  i  łyżka  odpadnie.
 
MORSON
Trudno  na  Boga  składać,  Bóg  do  gotowego.
Głupi,  dopiero  kiedy  nie  masz,  chce  dobrego.
 
TYRSIS
Bóg  przecie  nie  opuści;  czas  wszystko  przyniesie.
Niejedna,  powiadają,  rózga  rośnie  w  lesie.
 
MORSON
Co  nie  szukać,  nie  szukać!  Niech  ślinki  połyka,
Kto  zaspał:  a  kto  odniósł,  niech  ma  i  wykrzyka!
 
TYRSIS
Nie  na  tośmy  zaczęli,  abyś  nas  strofował,
Raczej  byś  to  na  inszy  czas  i  miejsce  schował.
Ale  o  pieśni  prosim,  bo  je  wysławiano
Aż  nazbyt,  w  czym  podobno  nas  też  przegarzano.
 
MORSON
Było  o  co  przegarzać;  i  ode  mnie  macie
Toż  odnieść,  i  próżno  się  o  pieśniach  pytacie.
 
TYRSIS
Jeśli  nam  pannę  wzięto,  co  czynić  nie  miano,
Pieśni  nie  dla  jednego  wesela  składano,
Ale  aby  po  wszystkich  biesiadach  latały.
Muzy  cichej  muzyki  nigdy  mieć  nie  chciały.
 
MORSON
Być-że  tam  sobie  było:  źle  się  rachujecie
Z  rozumem;  doma  siedząc  wszystko  wiedzieć  chcecie.
 
TYRSIS
Widzisz  tę  na  mnie  tajstrę  szychem  wyszywaną?
Widzisz  i  tę  maczugę  woskiem  napuszczaną?
Oboje-ć  to  daruję,  jedno  nas  tym  daruj.
Słońca,  mówią,  i  ognia  używać  nie  żałuj.
 
MORSON
Byście  się  jedno  na  tej  kupi  nie  sparzyli!
Kiedyście  już  tak  mocno  na  nie  zaważyli,
Ja-ć  wezmę  upominki  i  podobro  z  zyskiem
Będę  lepszym,  a  wy  się  uweselcie  piskiem.
TYRSIS
Już  ty  jedno  zaczynaj  nie  bawiąc  się  siła.
 
MORSON
Jako  wiecie,  biesiada  niemała  tam  była.
Gości  wiele,  sąsiedzi  wszyscy  z  okolicy
I  postronnych  niemało;  któż  wszystkich  wyliczy?
Picia,  jedzenia  wielki  dostatek  dawano,
W  muzyki  rozmaite  na  przemiany  grano:
To  w  fletnie,  to  w  piszczałki,  to  w  gęśle  podgorskie;
Były  regały,  były  i  skrzypice  włoskie.
Potym  pito  za  zdrowie  małżeństwa  przyszłego,
Każdy  pełnił,  a  jeden  doglądał  drugiego,
Mieniąc  Cyprydę,  mieniąc  jej  pięknego  syna:
Cyprydę  i  miłości  dawcę  -  Kupidyna.
A  wtym  czterej  śpiewaków  wynidzie  w  pośrodek:
Stanie  się  pomilczenie  i  jednemu  przodek
Inszy  dadzą;  on  zacznie  o  małym  Kupidzie,
Także  o  matce  jego,  nadobnej  Cyprydzie.
Toż  wtóry,  toż  i  trzeci,  toż  i  czwarty  za  nim,
Aż  się  wszyscy  obeszli  jednakim  śpiewanim.
 
PIERWSZY
Cnej  Wenery  dziecinę,  gdy  miód  z  dzieni  kradła,
Pczółka  nielutościwa  w  paluszek  ujadła,
Aż  mu  rączka  opuchła.  Od  bólu  krzyczało
Niebożątko  i  z  płaczem  do  matki  bieżało.
A  depcąc  nóżką  w  ziemię:  "Moja  matko  droga!
Od  jakiego  robaczka,  jaka  rana  sroga!"
A  Wenus  rośmiawszy  się:  "Mój  synu  kochany!
I  tyś  maluchny,  ale  czynisz  wielkie  rany".
 
WTÓRY
Kiedym  spał,  piękna  Wenus  widzieć  mi  się  dała,
A  Kupida,  chłopię  swe,  za  rączkę  trzymała,
Mówiąc  do  mnie:  ,  "Pasterzu,  na-ć  to  z  ręku  moich
Chłopiątko,  naucz  mi  go,  proszę,  piosnek  swoich".
A  ja  głupi,  niemądry  mniemając,  że  miało
Być  co  z  niego,  bo  mi  się  chłopię  rzeskie  zdało,
Jąłem  go  uczyć  i  grać  przed  nim  proste  pieśni,
Jakie  pasterze  grają  i  faunowie  leśni;
Jako  niegdy  wynalazł  Pan  piszczałkę  krzywą,
Jako  Minerwa  surmę  i  dudkę  krzykliwą,
Merkury  wdzięczną  lutnią,  Apollo  cytarę.
Tegom  go  uczył,  alem  puszczał  próżną  parę,
Bo  on  tego  nie  słuchał;  ale  swych  chytrości
Używał,  a  przede  mną  śpiewał  o  miłości:
Co  matka  jego  robi,  jakie  on  sam  strzela
Strzałki  i  jako  miesza  z  frasunki  wesela.
I  takem  do  frymarku  przyszedł  misternego:
Czegom  Kupida  uczył,  zapomniałem  tego;
A  czego  mię  Kupido  nauczył,  to  miewam
W  pamięci  i  dziś  tylko  o  miłości  śpiewam.
 
TRZECI
Chłopię  małe  po  gaju  na  ptaszki  strzelało
I  tam  Kupida  między  chróściną  ujrzało
Na  trzmielowej  gałęzi:  rączki  mu  zadrżały
Od  chęci,  bowiem  się  mu  zdał  być  ptak  niemały.
Pocznie  kuszę  napinać,  bełciki  gotuje,
A  Kupido  z  krzaczka  na  krzaczek  przelatuje.
Potym  rozgniewawszy  się,  kiedy  nic  nie  wskorał,
Szedł  do  starca,  który  tam  niedaleko  orał.
I  jął  się  przed  nim  skarżyć,  bo  strzelać  od  niego
Nawykł  był  i  ukazał  mu  ptaka  onego.
A  starzec,  rośmiawszy  się  i  trzasnąwszy  głową,
Rzecze:  "Nie  baw  się,  dziecię,  źwierzyną  takową
Ani  jej  goń;  i  owszem,  uciekaj,  bo  mściwy
To  ptak  jest  i  dotądeś,  niebożę,  szczęśliwy,
Póki  go  nie  ułapisz,  pókiś  jeszcze  mały,
Ale  gdy  lata  twoje  będą  dorastały,
Ten,  co  teraz  ucieka,  co  przed  tobą  stroni,
Sam  ci  na  głowie  siędzie  i  sam  cię  ugoni".
 
CZWARTY
Wołała  po  ulicach  Kupida  zbiegłego
Piękna  Wenus:  "Widział  kto  kędy  chłopca  mego?
Uciekł  mi.  Kto  mi  o  nim  powie,  udaruję;
Kto  o  nim  powie,  tego  Wenus  pocałuje.
A  kto  mi  go  przywiedzie,  nie  tylko  całować,
Ale  go  może  Wenus  czym  lepszym  czestować.
Znaczny  jest,  rozeznasz  go  między  stem:  nie  biały,
Ale  jakoby  słońcem  wszystek  przepalały.
Oczki  ostre,  ogniste,  zła  myśl,  słodkie  słowa;
Insze  na  sercu  nosi,  insze  mówi  mowa.
Słówka  jego  miód,  ale  złe  serce,  gniewliwe,
Nieubłagane,  gdy  się  zwaśni,  i  zdradliwe.
Nic  prawdy,  chytre  chłopię,  śmieje  się  i  dąsa,
Igra  i  nie  folguje,  żartuje  i  kąsa.
Włoski  ma  kędzierzawe  i  pogląda  śmiele,
Twarzyczka  uporniuchna  i  wstydu  niewiele.
Ręczynki  ma  króciuchne,  lecz  nimi  szeroko
Zasiąga  i  pod  ziemię  przenika  głęboko.
Nagie  i  gołe  ciałko,  ale,  myśl  kudłata,
Skrzydełkami  jako  ptak  to  tam,  to  sam  lata
Do  panien,  do  otroków,  a  na  sercach  siada.
Łuczek  ma,  a  na  łuczek  strzałeczkę  przykłada.
Strzałka  jego  maluchna,  lecz  cięciwka  tęga;
Kiedy  strzeli,  i  nieba  samego  dosięga.
Sajdaczek  złoty,  a  w  nim  strzałki  gęsto  tkane,
Którymi  i  mnie  samej  nie  raz  zadał  ranę.
Wszystko  jad,  wszystko  żądło.  Nagorsza  u  niego
Maluchna  pochodniczka,  którą  i  samego
Febusa  nie  raz  pali.  Jeśli-ć  się  do  ręki
Dostanie,  wiedź,  nie  folguj  i  prowadź  przez  dzięki.
Jeśliby  płakał,  strzeż  się;  płacz  jego  fałszywy.
Śmiał-li-by  się,  wiedź  przedsię;  i  śmiech  nieprawdziwy.
Chciał-li-by  cię  całować,  nie  daj  się,  bo  zdrady"
Pełno  w  tym  i  nagorsze  w  uściech  jego  jady.
Mówił-li-by:  "Cokolwiek  broni  mam  przy  sobie,
Pobierz  ode  mnie,  a  ja  to  daruję  tobie";
Nie  bierz  ani  się  tykaj;  niepewne  u  niego
Upominki  i  pełne  ognia  szkodliwego".
 
MORSON
Tu  koniec  był,  a  wszyscy  znowu  wypijali,
Pannie  i  panicowi  szczęścia  winszowali.
Pannie  dobrego  męża,  żony  panicowi;
A  pieśni  sykulskiemu  niegdy  pasterzowi
Przyznawali,  który  lub  pod  Etną  się  bawił,
Lubo  nad  Syrakuzą  spokojny  wiek  trawił,
Śpiewał  łagodne  pieśni,  a  stada  mu  zatym
Mnożyły  się  i  słynął  pasterzem  bogatym.
 
TYRSIS
Bierz  tajstrę  i  maczugę,  mój  Morsonie  drogi,
A  jeśli-ć  się  nawiedzić  trafi  tamte  progi,
Powiedz  Fillidzie,  że  się  nazbyt  ukwapiła.
Ukwapiona  rzecz  nigdy  z  pożytkiem  nie  była.



Íîâ³ òâîðè