Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 3
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Szymon Szymonowic

Ïðî÷èòàíèé : 157


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sielanka dziewiąta


Kiermasz



Tyrsis,  Menalka
 
TYRSIS
To  z  kiermaszu,  Menalka?
 
MENALKA
Z  kiermaszu  mój  bracie.
Aza  nie  znać?
 
TYRSIS
Znać,  aż  mi  miło  patrzyć  na  cię.
 
MENALKA
To  dlaczego?  Czy  żem  się  trochę  więcej  napił?
 
TYRSIS
Nie  dlatego.  Czemuś  się  tak  prędko  pokwapił?
Jeszcze  ledwie  z  południa,  a  wieczór  biesiady
Najlepszym  jest  powodem.  Czyś  się  jakiej  zwady
Obawał?  Czy  cię  insza  sprawa  wywabiła?
 
MENALKA
Młodsza  się  tam  czeladka  tańcem  zabawiła,
A  w  domu  pustki.  Trzeba  wyrozumieć  młodzi,
Nam  starszym  na  mało  się  biesiada  przygodzi.
 
TYRSIS
Pospolicie  ojcowie  naszy  tak  działali:
Czeladce  we  dni  święte  tańców  pozwalali,
Sami  się  zabawiali  domem,  a  bywała
Czeladź  dobra  i  długo  miejsca  się  trzymała.
 
MENALKA
Mało  nie  prawda,  a  dziś  w  rzeczy  ją  chowamy
W  więtszej  grozie,  a  częściej  źle  o  niej  słychamy.
Nie  obmawiam  nikogo  -  i  tu  u  sąsiada
Co  się  dzieje?  Chociaj  tam  nie  bywa  biesiada,
Chociaj  czeladź  trzymają  gorzej  niż  w  klastorze,
Przedsię  co  rok  bywają  z  bykowym  we  dworze.
 
TYRSIS
Tak  to  bywa:  i  twarda  kryga  na  kieł  bierze;
Złe  i  miękkie  wędzidło.  Nalepiej  stać  w  mierze.
Ale  coście  za  kiermasz  mieli?  Było  siła
Luda?  Czy  się  już  i  ta  niwa  wyrodziła?
MENALKA
Wie  to  Pan  Bóg,  co  teraz  za  czasy  nastały!
Przed  laty  zewsząd  bywał  gmin  ludu  niemały,
A  dziś  o  nabożeństwie  więcej  coś  gadają,
A  starożyte,  święte  zwyczaje  ustają.
 
TYRSIS
Tak  to  idzie,  jak  żywo,  skoro  ludzie  nowi
Nastaną,  wedle  głowy  swej  każdy  stanowi,
Stare  gani.  Ano  więc,  co  się  uleżało
Długimi  laty,  lepiej,  żeby  się  chowało.
Ale  wżdy  były  pieśni  jakie  i  muzyka?
 
MENALKA
I  o  tym  nie  wiem,  co  rzec.  Wszystko  się  pomyka
Na  dół;  zginęli  dawni  dobrzy  kantorowie,
A  miasto  nich  leda  kto  muzykiem  się  zowie.
I  pieśni  marne  jakieś,  nastrzępione  słówki
Bez  rzeczy,  a  w  nich  gańby  tylko  i  przymówki.
Przedtym  lub  święte,  boskie  nieśmiertelne  chwały,
Lub  mężnych  bohatyrów  dzieje  w  uszach  brzmiały,
Lubo  co  wesołego;  teraz  świat  jakoby
Wszystek  warczy  i  zwykłe  umilkły  ozdoby.
I  to  nie  dziwia;  jakie  dzieje,  takie  pienie,
Bo  na  te  rymopisy  nie  bywa  baczenie,
Jedno  u  ludzi  wielkich,  którzy  świetne  sprawy
Swoje  chcą,  aby  wiecznej  dostąpili  sławy.
A  gdy  świat  gnuśność  albo  nikczemność  osiędzie,
Co  ma  śpiewać  rymopis?  Abo  jakie  będzie
Miał  miejsce  u  tych,  którzy  radzi  by  zgasili
Słońce  na  niebie,  a  tym  błędy  swe  pokryli?
A  iż  ludzkie  języki  przedsię  nie  próżnują,
W  uściech  się  same  prawie  przymówki  formują.
 
[TYRSIS]
Ale  wżdy  i  z  tej  miary  było  co  grzecznego?
 
[MENALKA]
Było  cożkolwiek,  lecz  ja  nie  pomnię  wszystkiego.
 
[TYRSIS]
Cokolwiek  pomnisz,  niech  też  będę  uczesnikiem.
A  tym  czasem  przysiądżmy  tu  pod  tym  chłodnikiem,
Aż  się  słońce  przesili;  zwykł  znój  głowie  szkodzić.
 
[MENALKA]
Pieszczonym  tylko  głowom  źle  po  słońcu  chodzić,
Nam  robotnym  nie  wadzi.  Pomału  pójdziemy,
A  rozmawiając  lżejszą  drogę  uczyniemy.
Jedna  mi  się  tam  grzeczna  widziała  drużyna,
Która  Dyjannę  i  jej  brata,  Apollina,
Wielbiła  na  przemiany.  Na  dwie  stronie  stali:
Ci  przestawali,  drudzy  po  nich  zaczynali.
 
Pierwsza  strona
Muzy,  nadobne  Muzy,  próżno  was  pożąda
Oglądać  człek  zawisny.  Kto  was  nie  ogląda,
Nigdy  ozdobnym,  zawsze  wzgardzonym  być  musi.
Kto  was  zazna,  kto  darów  waszych  raz  zakusi,
Nigdy  wzgardzonym,  zawsze  ozdobnym  się  stawi.
Najszczęśliwszy,  kto  z  wami  do  śmierci  wiek  trawi.
 
Wtóra  strona
Zazdrość  mówi:  ,;Nie  mistrz  to,  co  po  trosze  śpiewa
I  co  się  jako  morze  z  pieśnią  nie  wylewa".
Apollo  zazdrość  nogą  potrąci  i  rzecze:
"Wielka  egipska  rzeka  wiele  błota  wlecze,
A  pczółki,  co  wdzięczny  miód  w  Hymecie  zbierają,
Z  małych  się,  a  przezornych  strugów  napawają".
 
Pierwsza  strona
Gdzie  Apollo  okiem  swym  wejrzy,  owce  w  wełnę
Odzieją  się,  wymiona  mleka  będą  pełne,
Będą  jagnięta  swoje  cząstkę  wysysały
I  dworniczki  swą  także  będą  wydajały.
Która  jedno  rodziła,  będzie  dwoje  miała:
Te  u  cycka,  a  drugich  będzie  donaszała.
 
Wtóra  [strona]
Pan  mi  na  stado  moje  pojrzał  okiem  krzywym,
Zaraz  koźlęta  głosem  wrzasnęły  straszliwym,
Bydło  jęło  grześć  ziemię,  owce  powieszały
Głowy  i  zwykłej  swojej  pasze  zaniechały,
I  teraz  skóra  tylko  włóczą  się  a  kości.
Barzo  pasterzom  boskiej  potrzeba  litości.
 
Pierwsza  strona
Apollo  zawsze  młody,  Pallas  zawsze  panna,
Apollo  z  łuku  strzela,  strzela  i  Dyjanna.
Śrebrne  strzały  Dyjanna  z  łuku  wypuściła,
Jedną  w  jawor,  drugą  w  dąb  twardy  ugodziła,
Trzecią  we  lwy,  a  czwartą  ani  we  lwy,  ani
W  jawory,  ale  kogoś  zuchwalszego  rani;
A  rani  całe  miasto,  gdzie  zbójcy  mieszkają,
Co  miedzy  swym  a  obcym  różnice  nie  mają.
Nieszczesni,  których  ona  gniewem  swym  dosięże!
Tam  bydło  morem,  zboże  złym  gradem  polęże.
Starcowie  młode  syny  będą  grześć,  a  żony
Leda  gdzie  potyrają  płód  nie  donoszony
Abo  w  niewolstwie  będą  nędznice  rodziły.
Jej  strzały  każdego  z  nóg  prawie  obaliły.
 
Wtóra  strona
Apollo  gra  na  lutni,  Pallas  pięknie  śpiwa,
Apollo  biesiad,  żartów  Dyjanna  zażywa.
Wesoła  myśl  nie  bywa  nigdy  zazdrośliwa,
Szczerym  ludziom  Dyjanna  zawsze  sprzyjaźliwa.
W  który  dom  ona  pośle  swój  promień  wesoły,
Tam  żyznie  pola  rodzą,  tam  pełne  stodoły,
Pełne  obory  bydła,  pełno  majętności,
Ludzie  zdrowi  i  w  sile  trwają  do  starości;
Młódź  się  nadobna  rodzi,  rodziców  słuchają
Synowie  ani  żony  z  wstydu  wykraczają.
Każdy  szanuje,  kogo  szanować  przystoi,
Nigdy  swar  i  niezgoda  w  domu  nie  postoi.
Zołwice  i  bratowe  u  jednego  stołu,
I  świekry,  i  niewiestki  jadają  pospołu.
 
Pierwsza  strona
Dyjanna,  gdy  nabije  zubrów  albo  łosi,
Albo  dzikich  świń,  z  wozów  Alcydes  je  znosi.
Śmieją  się  mu  bogowie,  a  nawięcej  jego
Macocha,  gdy  na  grzbiecie  lub  zubra  całego
Dźwiga,  lub  wieprza,  choć  go  posoką  pluskają,
On  ich  jeszcze  potrząsa,  że  nogami  drgają.
 
Wtóra  strona
Nie  tylko  się  Apollo  obiera  Muzami,
Gdy  potrzeba,  umie  on  władać  i  wojnami.
Apollo  krokodyla  srogiego  położył,
Apollo  setnorękie  dziewięsiły  pożył.
Kiedy  pokój,  nadobna  z  Muzami  zabawa;
Dobrze  idzie  z  rozumem  i  marsowa  sprawa.
 
Pierwsza  strona
Chytre  słowa  Alcydes  do  Dyjanny  mawia:
"Nie  zawsze  się  myślistwo  twe  dobrze  obławia.
Na  co  liche  zające  lub  sarny  bijają?
Ciebie  niechaj  narody  ludzkie  przyznawają
Dobrodziejką,  jako  mnie.  Mało  się  przygodzi
Zajączek  lubo  sarna  i  mało  zaszkodzi.
Zubrowie  szkodźcy  wielcy,  także  świnia  dzika:
Na  te  niechaj  smycz  twoja  mężne  charty  zmyka".
 
Wtóra  strona
Dobrze  Alcydes  mawia,  bo  jednoż  staranie
O  małym,  a  z  wielkiego  więcej  się  dostanie,
Bo  on  rad  siła  bierze.  I  wielcy  królowie,
Gdyby  na  Alcydowym  polegali  słowie,
Raczej  by  Wołhę  abo  Dunaj  wojowali,
A  z  tamtych  państw  bogate  plony  zawracali.
Mniej  by  do  ukrzywdzenia  bywało  przyczyny
I  stałyby  w  pokojach  domowe  chróściny.
 
Pierwsza  strona
Merkuryjus,  o  dzieci,  małym  ubłagany,
Jemu  mleko  albo  miód  z  barci  urzezany.
Nie  tak  Alcydes,  jemu  potrzeba  tłustego
Wołu  albo  barana  z  trzody  wybranego.
Ale  też  wilków  broni.  Małą  różność  mają:
Wilcy-li,  czyli  stróże  stado  wyjadają.
 
Wtóra  [strona]
Ciężki  puklerz,  lecz  ciała  wszystkiego  on  strzeże,
I  miasta  mają  swoje  baszty,  swoje  wieże.
Więcej  pies  zje  niż  owca,  a  co  owce  mają
Pasterze,  dobrą  karmią  duże  psy  chowają.
Małym  trzeba  ochraniać  wiela,  kto  żałuje
Mała  dla  wiela,  często  na  wszystkim  szkoduje.
 
MENALKA
Tu,  zda  mi  się,  przestali.  Jednym  się  widziała
Nieżadna  piosnka,  drugim  inaczej  się  zdała.
 
[TYRSIS]
Ale  już  dom  przed  nami.  Ustąpmy  ku  chłodu.
I  ty  nogom  spoczyniesz  z  dalekiego  chodu,
I  w  święto  z  przyjacielem  zabawić  się  godzi.
Tym  czasem  o  wieczerzej  żonka  się  zachodzi.


Íîâ³ òâîðè