Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 2
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Szymon Szymonowic

Ïðî÷èòàíèé : 193


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sielanka dziesiąta

Wierzby



Nais  Purska.
 
NAIS
Stojąc  nad  cichym  Purem,  Nais  żałościwa:
Jako  (prawi)  ta  woda  za  wodą  upływa,
Tak  lata  nasze  bieżą,  nazad  niewrócone.
Lecz  wody  za  wodami  idą  nieskończone,
Ale  życia  mojego  skoro  czas  przeminie,
Inszy  nie  przyjdzie  ani  wiek  nowy  nadpłynie.
Czyli  trudno  przeskoczyć  kresy  zamierzone?
Abo  prawa  naganiać  wiecznie  położone?
Raczej  to,  co  nam  wieku  pozwolono  trochę,
Niechaj  troski  nie  gryzą  i  frasunki  płoche.
Samo  nadbieży,  co  jest  naznaczono  komu,
A  zła  chwila  namaca  i  w  zawartym  domu.
Ja  tym  czasem  ten  warkocz  będę  rozpletała,
Będę  się  w  tobie,  piękny  Purze,  przeglądała.
Owa  mię  też  to  potka,  co  i  siostry  moje.
A  jako  teraz  żywa  nad  twym  brzegiem  stoję,
Będzie  pamiątka  moja  na  wieczny  czas  stała:
Bo  nie  żył,  po  kim  piękna  pamięć  nie  została.
Jeśli  mię  nigdy  taniec  długi  nie  zabawił,
Jeśli  na  krotofilach  wiek  się  mój  nie  strawił,
Jeślim  na  łąkach  kwiatków  tylko  nie  zbierała
Anim  się  na  wesołe  fauny  zapatrzała,
Ale  uczone  pieśni  w  uściech  moich  brzmiały,
Te,  proszę,  aby  po  mnie  na  świecie  zostały.
Świadczę  wami,  o  wierzby,  co  nad  brzegi  tymi
Stoicie  równym  rzędem,  jeszcze  maluchnymi
Rączkami  żem  ja  tu  z  was  gałązki  łamała,
A  z  nich  długie  piszczałki  sobie  wykrącała.
I  wy,  wierzby,  byłyście  kiedyś  boginiami,
Teraz  wód  pilnujecie,  stojąc  nad  brzegami.
Żaby  tylko  koło  was  wrzaskliwe  dukają
Abo  chłopięta  raków  pod  wami  szukają.
Sameście  sobie  winny,  niebogi,  w  tej  mierze,
Boście  wy  w  Palladzinym  były  fraucymerze
I  miedzy  przedniejszymi  pannami  was  miała,
I  śpiewania,  i  wszelkich  muzyk  nauczała.
Aleście  wy  darów  jej  zażyć  nie  umiały,
Boście  się  przed  leda  kim  sławić  nimi  chciały.
I  to  was  z  satyrami  wprawiło  w  biesiady,
To  was  w  zgubę  przywiodło  i  w  ich  chytre  zdrady.
Bo  gdy  się  od  paniej  swej  nocą  ukradacie,
Gdy  do  nich  na  dobrą  myśl  i  tańce  biegacie,
Potkało  to  was  od  nich,  co  zwykło  potykać
Młode  od  młodych,  gdy  się  śmią  do  nich  przymykać.
Z  dobrymi  dobrym  będziesz;  gdzie  się  ze  złym  zbracisz,
Byś  był  naostrożniejszym,  własne  dobro  stracisz.
Zaraz  było  znać  na  was  niecudną  odmianę,
Już  ani,  jako  przedtym,  oblicze  rumiane,
Aniście  oko  miały  do  ludzi  przestrone,
Tak  wiele  serce  może  wstydzić  urażone.
Często  się  wam  i  sama  Pallas  dziwowała,
Często,  co  się  tym  pannom  dzieje,  pytywała.
A  chciwi  satyrowie  co  raz  nadbiegali,
Pod  czas  nietrefne  mowy  o  was  szeptywali.
Bo  kto  kogo  w  ućciwym  urazi  zelżywie,
Rad  się  chełpi  i  o  tym  gada  uszczypliwie.
Już  na  was  wszyscy  palcem  z  kątów  ukazują
Abo  się  strzegą,  abo  przymówki  gotują.
Na  koniec,  aby  Pallas  rzecz  pewną  wiedziała,
Do  kąpieli  panieńskiej  z  sobą  wam  kazała.
Jest  góra  ku  obłokom  wierzchem  wystawiona,
Pod  nią  jama  kamieniem  żywym  usklepiona.
Z  wierzchu  góry  zdrój  bije,  Hippokrene  zową,
W  jamie  także  krynicę  najdziesz  kryształową.
Zdrój  mądrym  myślom  służy  i  pieśniom  uczonym,
Krynica  -  w  cnym  dziewictwie  sercom  poświęconym.
Kto  chce  wiedzieć  Pallady  wszystkie  tajemnice,
Trzeba  napoju  czerpać  z  zdroju  i  z  krynice.
Zdrój  jest  każdemu  wolny  i  gmin  gęsty  miwa,
Krynica  się  od  gminu  inszego  ukrywa,
Samym  tylko  panieńskim  ustom  się  podaje,
Próżno  tam  sięga,  kto  ma  insze  obyczaje.
W  niej  wody  płyną  żadnym  piaskiem  nie  zmieszane,
W  niej  są  smaki  rozkoszne,  wonie  nie  słychane,
W  niej  Pallas  swoje  członki  panieńskie  omywa,
W  niej  stateczności  panien  swoich  doświadczywa.
Bo  (cud  dziwny)  gdy  się  kto  dotknie  pokalany,
Zaraz  woda  ucieka  i  pierzcha  na  ściany.
Tam  tedy  i  na  ten  czas  z  dworem  swym  jechała,
I  wam,  o  smętne  siostry,  przy  sobie  kazała.
Niedługa  próba  była:  naprzód  sama  wody
Wzięła  w  dłoni  i  śliczne  umyła  jagody.
Woda  się  nie  ruszyła.  Po  niej,  jako  stały
Długim  rzędem,  wszystkie  się  panny  umywały.
Każdej  spokojna  woda  wstydu  poświadczyła.
Ale  kiedy  już  na  was  kolej  przychodziła,
Czyście  nie  zbladły,  czyście  nie  skamiały  prawie?
Znać  było  zaraz  grzech  wasz  po  samej  postawie.
Jedna  się  schylić  chciała,  a  już  wody  wrzały
I  z  hukiem  się  po  wszystkiej  jamie  rozpierzchały.
Kto  winien,  ten  ucieka,  pełno  w  sercu  trwogi.
Trudno  inaczej  było,  jedno  zaraz  w  nogi.
Ale  ucieczka  próżna,  mocna  boska  siła,
Bo  was  przeklęctwem  srogim  tudzież  dogoniła.
"O  złe,  krzyknęła  głosem,  o  zapamiętałe!
O,  na  swe  i  na  moje  imię  mało  dbałe!
Tegoście  się  na  dworze  moim  wyćwiczyły?
Tegoście  się  pod  bokiem  moim  poważyły?
Na  to  wam  wyszły  chęci  moje  i  zabawy?
Na  to  twarz  nie  zmarszczona  i  umysł  łaskawy?
Miejcie  pamiątkę  tego,  aby  się  kajała
Setna  po  tym  i  mieście  szanować  umiała.
Rozkazuję,  abyście  przy  tym  błocie  stały
(A  wyście  ku  jakiemuś  błotu  przybiegały)!"
I  stanęłyście  zaraz.  Jeszcze  któraś  chciała
Ruszyć  nogą,  a  noga  w  korzeń  już  wrastała.
Chciała  rękami  klasnąć,  jako  się  rękami
Zaniosła,  tak  obrosła  wszystka  gałęziami.
Ciało  w  pień  poszło,  członki  skórą  obleczone,
Liście  na  was  wionęło  na  poły  zielone,
Na  poły  blade,  pełne  niesmacznej  gorzkości,
Znak  przestrachu,  i  waszej  ostatniej  żałości.
I  stałyście  się  nowo  na  ten  czas  wierzbami,
I  po  dziś  dzień  rośniecie,  wierzby,  nad  wodami.
A  Pallas  nowym  fukiem:  "Tu,  tu,  wszetecznice;
Pijcie  błoto,  niegodne  panieńskiej  krynice!
Niegodne  ani  dawać  owocu  żadnego,
Niegodne  ani  miewać  liścia  ozdobnego.
I  kwiat  wasz  niech  podobny  leci  pajęczynie,
I  z  drzewa  niech  nie  będzie  robione  naczynie,
I  ledwie  miedzy  drzewy  bądźcie  policzone.
Ale  żeście  w  muzyce  były  nauczone,
Niechaj  w  was  moje  dary  nie  giną  do  szczęta,
Niechaj  z  was  sobie  kręcą  piszczałki  chłopięta
I  pierwsze  na  nich  biorą  do  piosnek  ćwiczenie,
A  moje  wspominają  od  was  obelżenie".
To  rzekszy,  na  swe  panny  poglądała  srogo,
Ukazując,  jako  się  zła  rzecz  płaci  drogo.
O  wierzby!  Nie  mówię  to  do  was  z  urągania
–  Kto  się  urąga,  żaden  nie  ujdzie  karania  –  
Ale  żem  z  was  początki  niegdy  brała  małe,
Jeśli  będą  na  świecie  prace  moje  trwałe,
Niechaj  trwają  w  pamięci  i  wasze  przygody.
Może  być,  że  kto  korzyść  weźmie  z  waszej  szkody,
Jako  ja  teraz  biorę  i  karzę  się  wami,
I  wolę  nad  pustymi  schadzać  tu  brzegami,
Niźli  się  popisować  u  gminu  podłego.
Z  jakim  kto  żył,  zawsze  był  miewan  za  takiego.



Íîâ³ òâîðè