Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 14
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Józef Czechowicz

Ïðî÷èòàíèé : 122


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Polacy


więc  najpierw  blaski  pną  się  po  domach
wyżej  i  wyżej  i  gasną  na  rosie  okien
warszawa  wisła  w  układzie  zodiakalnym  nieomal
bo  widzę  wodnika  pannę  ryby
 
wieczór  niweluje  zieleń  i  purpurę
wchodzi  po  schodach  wyżyn  na  niebo  krok  za  krokiem
otrząsa  się  w  zenicie  zatrzymuje  rdzawe  obłoki
ciemno
jak  gdyby
aksamitu  fałdy  urosły  w  całą  górę
wieczór  codzienna  daremna
forma  syntez
 
wsparci  wzrokiem  o  rzekę  o  kratowany  most
dajemy  się  ogarniać  muzyce  horyzontu
błyski  w  wodzie  chodzą  gwintem
gwintem  spływa  hałas  uliczny
rozplusk  mokry  klaszcze  dłońmi  czarnymi  o  ponton
 
rejestrując  zdarzenia  milczmy
bowiem  pod  świateł  strażą  sypią  się  perły  uroku
pod  świateł  strażą  błogo  leją  się  wieczór  i  lato
wiatr  żarliwy  radośnie  parska
zginęły  w  drzew  zadymce  geniusze  mroku
jest  tak  jakby  nie  grzmiała  granica  zamorska
jakby  nigdy  przez  falę  nie  stąpał  skrzydlaty  tanatos
 
przypomnij
przypomnij  przypomnij
za  miastem  sprężona  droga
przestrzeń  mdli  na  niej  w  okrytych  pyłem  stopach
rozpostarły  się  szerokie  rozłogi
zły  ugór  pod  nos  podsuwa  się  bezdomnie
o  uwierzyć  że  to  ona
obmyta  w  zimnych  potopach
jak  ranni
 
w  syntez  formie  którą  jest  wieczór
utkwił  po  rękojeść  głos
jego  stal  drży  jego  smukłość  wyrywa  się  z  porządku  rzeczy
we  mnie  to  czy  w  nas  czy  za  mną
ten  gniew  bez  żalu
czyś  to  ty  ojczyzno  serce  los
czyś  to  ty  słoneczna  jeruzalem



Íîâ³ òâîðè