Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 12
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Bruno Jasieński

Ïðî÷èòàíèé : 102


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Podróżniczki

Towarzyszkom podróży na wszystkich kolejach świata - poświęcam.



O  podróże  jednostajne  na  strzyżonym  miękkim  pluszu...  
Wczoraj  Marna,  dzisiaj  Wołga,  jutro  może  Jan-Tse-Kiang...  
Patrzę  w  oczy  smutnej  pani  w  fiołkowym  kapeluszu  
I  już  kocham  się,  jak  sztubak,  taki  duży,  sławny  pan.  

O  wytarty  plusz  poduszki  dosyć  szorstkie  wsprzeć  policzki,  
Turkot  ciszę  ukołysze,  wszystko  będzie,  jak  przez  mgłę.  
I  znów  przyśnią  mi  się  usta  długorzęsej  podróżniczki  
Całowane  gdzieś  wieczorem  koło  Moskwy  czy  Louvain...  

Przyjdą  myśli  wypłowiałe,  jak  dalekie  sny  o  damach.  
Tych,  co  kiedyś  mnie  kochały,  zapomniały...  może  czas?...  
Panieneczki  złotogłówki  zmysłowieją  w  oknoramach,  
Ostrym  wiatrom  się  oddają  z  całej  siły,  pierwszy  raz.  

Może  śnią  im  się  w  wiatrakach  baśniejące  złotozamki...  
Pociąg  czhał  przez  pola  wężem  z  siłą  400  HP...  
Panieneczki  złotogłówki  obudziły  w  sobie  samki,  
Z  przymkniętymi  powiekami  leżą  wparte  w  kąt  coupé.  

Znowu  zacznie  się  sonata,  tylko  nie  ta  nasza,  Jana.  
Moja  biedna,  moja  cudza,  biała  matuś  małej  Li...  
Coś  podkradnie  się  do  okna,  jakaś  bajka  Kellermana,  
Będzie  patrzyć  niewidziana  w  tańcu  spermy,  ciał  i  krwi...  

Może  jestem  trochę  senny?...  Może  jestem  trochę  chory?...  
Niestrawiony,  pieprzny  obiad  wywołuje  refleks,  żal...  
W  rozdziawioną  paszczę  nocy  depeszują  semafory:  
Jadę,  król,  do  Polinezji,  na  swój  autorecital!

Íîâ³ òâîðè