Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Franciszek Karpiński

Ïðî÷èòàíèé : 463


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Laura i Filon

Laura
Już  miesiąc  zeszedł,  psy  się  uśpiły,
I  coś  tam  klaszcze  za  borem.
Pewnie  mnie  czeka  mój  Filon  miły
Pod  umówionym  jaworem.
Nie  będę  sobie  warkocz  trefiła,
Tylko  włos  zwiążę  splątany;
Bobym  się  bardziej  jeszcze  spóźniła,
A  mój  tam  tęskni  kochany.
Wezmę  z  koszykiem  maliny  moje
I  tę  plecionkę  różowę;
Maliny  będzie:m  jedli  oboje,
Wieniec  mu  włożę  na  głowę.
Prowadź  mię  teraz,  miłości  śmiała!
Gdybyś  mi  skrzydła  przypięła!
Żebym  najprędzej  bór  przeleciała,
Potem  Filona  ścisnęła!
Oto  już  jawor…  Nie  masz  miłego!
Widzę,  że  jestem  zdradzona!
On  z  przywiązania  żartuje  mego,
Kocham  zmiennika  Filona.
Pewnie  on  teraz  koło  bogini
Swej,  czarnobrewki  Dorydy,
Rozrywkę  sobie  okrutną  czyni,
Kosztem  mej  hańby  i  biedy.
Pewnie  jej  mówi:  że  obłądzona
Wpieram  się  w  drzewa  i  bory,
I  zamiast  jego  białego  łona,
Ściskam  nieczułe  jawory.
Filonie!  wtenczas,  kiedym  nie  znała
Jeszcze  miłości  szalonej,
Pierwszy  razem  ją  w  twoich  zdybała
Oczach  i  w  mowie  pieszczonej.
Jakże  mię  mocno  ubezpieczała,
Że  z  tobą  będę  szczęśliwą!
A  z  tym  się  chytrze  ukryć  umiała,
Że  bywa  czasem  fałszywą.
Słabą  niewinność  łatwo  uwiodą
Teraz,  wracając  do  domu,
Nauczać  będę  moją  przygodą,
Żeby  nie  wierzyć  nikomu.
Ale  któż  zgadnie,  przypadek  jaki
Dotąd  zatrzymał  Filona?
Może  on  dla  mnie  zawsze  jednaki,
Może  ja  próżno  strwożona?
Lepiej  mu  na  tym  naszym  jaworze
Koszyk  i  wieniec  zawieszę,
Jutro  paść  będzie  trzodę  przy  borze:
Znajdzie!…  Jakże  go  pocieszę!
Och,  nie!  on  zdrajca,  on  u  Dorydy,
On  może  teraz  bez  miary
Na  sprośne  z  nią  się  wydał  niewstydy..
A  ja  mu  daję  ofiary…
Widziałam  wczoraj,  jak  na  nią  mrugał,
Potem  coś  cicho  mówili;
Pewnie  to  dla  niej  kij  ten  wystrugał,
Co  mu  się  wszyscy  dziwili.
Jakże  by  moje  hańbę  pomnożył,
Gdyby  od  Laury  uwity
Wieniec  na  głowę  Dorydy  włożył,
Jako  łup  na  mnie  zdobyty!
Wianku  różany!  gdym  cię  splatała,
Krwią-m  cię  rąk  moich  skropiła:
Bom  twe  najmocniej  węzły  spajała,
I  z  robotą-m  się  kwapiła.
Teraz  bądź  świadkiem  mojej  rozpaczy
I  razem  naucz  Filona,
Jako  w  kochaniu  nic  nie  wybaczy
Prawdziwa  miłość  wzgardzona.
Tłukę  o  drzewo  koszyk  mój  miły,
Rwę  wieniec,  którym  splatała;
Te  z  nich  kawałki  będą  świadczyły,
Żem  z  nim  na  wieki  zerwała…
Kiedy  w  chrościnie  Filon  schroniony
Wybiegł  do  Laury  spłakanej,
Już  był  o  drzewo  koszyk  stłuczony,
Wieniec  różowy  stargany.
Filon
O,  popędliwa!…  O,  ja  niebaczny!…
Lauro!…  poczekaj…  dwa  słowa!…
Może  występek  mój  nie  tak  znaczny,
Może  zbyt  kara  surowa.
Jam  tu  przed  dobrą  stanął  godziną,
Długo  na  ciebie  klaskałem,
Gdyś  nadchodziła,  między  chrościną
Naumyślnie  się  schowałem,
Chcąc  tajemnice  twoje  wybadać,
Co  o  mnie  będziesz  mówiła?
A  stąd  szczęśliwość  moje  układać;
Ale  czekałem  zbyt  siła.
Pierwsze  twe  skargi  o  Dorys  były.
Sądź  o  mnie,  Lauro,  inaczej:
Kogóż  by  wdzięki  tamtej  wabiły,
Kto  cię  raz  tylko  obaczy?
Prawda,  że  czasem  z  nią  się  bawiło,
Mając  znajomość  od  długa,
Ale  kochania  nigdy  nie  było:
Nie  już  ten  kocha,  co  mruga.
Oto  masz  ten  kij;  po  nim  znamiona
Niebieskie,  gładko  rzezane,
W  górze  zobaczysz  nasze  imiona,
Obłędnym  węzłem  związane.
Cóżem  zawinił,  byś  mię  gubiła
Przez  twój  postępek  tak  srogi?
Czyliż  dlatego,  żeś  ty  zbłądziła,
Ma  ginąć  Filon  ubogi?
Jeśli  się  za  co  twych  gniewów  boję,
To  mię  ta  rozpacz  strapiła:
Drogom  kupował  ciekawość  moje;
Łzamiś  ją  swymi  płaciła.
Ale  w  tym  wszystkim  złość  nic  nie  miała:
Wszystko  z  powodu  dobrego,
Ja  wiem,  dlaczegoś  tyle  płakała,
Ty  wiesz,  mój  podstęp  dlaczego.
Laura
Dajmy  już  pokój  troskom  i  zrzędzie,
Ja  cię  niewinnym  znajduję;
Teraz  mój  Filon  droższy  mi  będzie,
Bo  mię  już  więcej  kosztuje.
Filon
Teraz  mi  Laura  za  wszystko  stanie,
Wszystkim  pasterkom  przodkuje;
I  do  gniewu  ją  wzrusza  kochanie,
I  dla  miłości  daruje.
Laura
Jedna  się  Dorys  wyłączyć  miała,
Jej  pierwsze  miejsce  naznaczę.
Na  to  wspomnienie  drżę  zawsze  cała,
Cóż,  kiedy  cię  z  nią  obaczę!
Filon
Dla  twego,  Lauro,  przypodobania,
Przyrzekam  ci  to  na  głowę:
Chronić  się  będę  z  nią  widywania,
W  żadną  nie  wnidę  rozmowę.
Laura
Czymże  nagrodzę  za  te  ofiary?
Nie  mam  –  prócz  serca  wiernego;
Jedne  ci  zawsze  przynoszę  dary,
Przyjmij  je,  jak  co  nowego.
Filon
Któż  by  dla  ciebie  nie  zerwał  węzły
Przyjaźni,  co  mię  nęciły?
W  twej  pięknej  twarzy  wszystkie  uwięzły
Nadzieje  moje  i  siły.
Laura
Ja  mam  mieć  z  płaczu  po  twarzy  smugi,
Ale  jak  mi  się  nadarzy
Spleść  i  ułożyć  warkocz  mój  długi,
Mówią,  że  mi  to  do  twarzy.
Filon
Gdyby  mi  Akast  dawał  swe  brogi
Ze  złotem  swojej  Izmeny,
Rzekłbym:  Akaście  tyś  jest  ubogi,
Bo  moja  Laura  bez  ceny.
Laura
Ani  ja  pragnę  szczęścia  wielkiego,
Które  (choćbym  też  i  miała)
Za  jeden  uśmiech  Filona  mego
Zaraz  bym  z  chęcią  mieniała.
Filon
O  światło  moje  wpośród  tej  nocy!
Zagrodo  mego  spokoja!
Ty  jeszcze  nie  wiesz  o  twojej  mocy,
A  ja  czuję  ją!…  o  moja!
Laura
Połóż  twą  rękę,  gdzie  mi  pierś  spada,
Czy  słyszysz  to  serca  bicie?
Za  uderzeniem  każdym  ci  gada,
Że  cię  tak  kocha,  jak  życie.
Filon
Daj  mi  ust…  z  których  i  niepokoje,
I  razem  słodycz  wypływa.
Tą  drogą  poślę  zapały  moje,
Aż  gdzie  twa  dusza  przebywa.
Laura
Czy  w  każdym  roku  taka  z  kochania,
Jak  w  osiemnastym  mozoła?
Jeśli  w  tym  nie  masz  pofolgowania,
Jak  człek  miłości  wydoła?
Filon
Sciśnij  twojego,  Lauro,  Filona,
Ja  cię  przycisnę  wzajemnie,
Serca,  zbliżone  łonem  do  łona,
Rozmawiać  będą  tajemnie.
Laura
Ty  mię  daleko  ściskasz  goręcej,
A  jam  cię  tylko  dotknęła;
Nie  przeto,  Filon,  kochasz  mnie  więcej:
Miłość  mi  siły  odjęła.
Filon
Lauro!  coś  dotąd  dla  mnie  świadczyła,
Jeszcze  dowodzi  to  mało,
Że  mię  tak  kochasz,  jakeś  mówiła:
Jeszcze  mi  prosić  zostało.
Laura
Tegom  się  miała  z  ciebie  spodziewać?
Jakże  to  skarga  niezbożna!
Nie  proś,  nie  każ  mi,  ty  mię  chcesz  gniewać!
Kochać  cię  więcej  nie  można.
Filon
Kiedyż  mię  za  to  nie  będziesz  winić?
I  kiedy  będziesz  wiedziała,
Co  do  dzisiejszej  łaski  przyczynić;
Że  taka  miłość  niecała?
Laura
Filonie!  widzisz  wschodzące  zorze?
Już  to  drugi  raz  kur  pieje,
Trochę  przydługo  bawię  na  dworze…
Jak  matka  wstała!…  truchleję.
Filon
Żal  mi  cię  puścić,  nie  śmiem  cię  trzymać,
Kiedyż  przyśpieszy  czas  drogi,
Gdy  z  moją  Laurą  i  słodko  drzymać,
I  bawić  będę  bez  trwogi?
Laura
Miesiącu!  Już  ja  idę  do  domu!
Jeśliby  kiedy  z  Dorydą
Filon  tak  trawił  noc  po  kryjomu,
Nic  świeć,  niech  na  nich  dżdże  idą!


Íîâ³ òâîðè