Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 2
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Jan Andrzej Morsztyn

Ïðî÷èòàíèé : 114


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Do swoich książek


Dokąd  się,  moja  lutni,  napierasz  skwapliwie?
Chcesz  na  świat  i  drukarskiej  chciałabyś  oliwie
Podać  w  nielutościwe  swoje  plotki  prasy,
Wzgardziwszy  słodkie  mego  kabinetu  wczasy?
Ach,  nie  wiesz,  czego-ć  się  chce!  Różne  w  ludziach  smaki,
I  ciebie  potka  wilkum  pewnie  niejednaki.
Nie  trzeba  dymem  śmierdzieć,  kto  się  chce  do  dworu
Udać,  jeszcześ  ty  godna  kuchennego  szoru:
Jeden,  co  lepiej  pisze,  znajdzie  w  tobie  siła,
Co  by  cierpliwsza  głowa  jeszcze  przekreśliła;
Drugi  z  zazdrości,  która  średnie  mózgi  żywi,
W  oczy  pochwali,  ale  z  tyłu  gębę  skrzywi;
Inszy,  choć  z  hipokreńskiej  nie  pił  nigdy  bani.
Żeby  się  coś  zdał,  czego  nie  umie,  pogani.
Tak,  coś  ją  w  ciszy  miała,  utracisz  powagę
I  pójdziesz  za  sukienkę  korzeniu  na  wagę
Albo  cię,  ważąc  konfekt,  podścielę  na  szali
Aptekarz  i  Szot  tobą  tabakę  podpali,
Albo  kiedy  krystera  czyści  brzuch  zawarty,
Coraz,  co  krok  do  stolca,  jednej  zbędziesz  karty.
Ale  ty  przecie  prosisz  łaskawej  odprawy,
Tak  ci  się  moje  przykrzą  kreski  i  poprawy,
I  co  go  doznać  możesz,  nie  poważasz  sromu;
Idź  tedy  -  ale  lepiej  było  siedzieć  w  domu.


Íîâ³ òâîðè