Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Ïðî÷èòàíèé : 140


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Zmartwychwstały

 
Spokojność  senna  i  milczenie
w  srebrnej  melodii  księżycowej
na  nieskończone  szły  przestrzenie,
ciche  na  wzgórzach  snując  cienie
i  zatapiając  się  w  parowy.
 
Wysoko  kędyś  po  gór  zboczy
księżyc  złociste  słał  mgławice
płynąc  w  otęczy  mgieł  przezroczej
i  po  odległej  mórz  roztoczy
wiódł  tęskne,  lśniące  swe  źrenice.
 
Świat  w  nocnym  chylił  się  omdleniu
w  zadumy  sennej  głuche  tonie
i  tylko  kwiaty  w  zwiewnym  tchnieniu
błyszczącym  w  nieba  zamyśleniu
dalekim  gwiazdom  słały  wonie.
 
I  była  cisza  i  pustkowie
dokoła  grobu  w  ścianie  skalnej;
posnęli  twardym  snem  stróżowie,
wziąwszy  swe  tarcze  za  wezgłowie,
z  grot  dzirytów  błyszczał  stalny.
 
Wtem  wieko  z  głazu  wstecz  opadło
i  na  księżyca  światło  białe
z  twarzą  śmiertelnie  wyszedł  zbladłą
Chrystus  owity  w  prześcieradło
i  o  grobową  wsparł  się  skałę.
 
I  jakby  odchodziły  owe
moce,  co  Go  zbudziły  w  grobie,
pochylił  z  wolna  na  pierś  głowę
i  siadł  na  wieko  grobowcowe,
czoło  swe  kryjąc  w  dłonie  obie.
 
Na  jego  barki  i  na  włosy
padała  jasność  złotą  smugą
i  kilka  kropel  świetlnej  rosy
rzucały  nań  naskalne  wrzosy...
siedział  i  patrzał  w  pustkę  długo.
 
Na  ciemnym  niebie  gwiazdy  zbladły
a  skraj  się  wschodu  już  zabiela,
On  jeszcze  siedział  w  sen  zapadły
i  na  zroszoną  ziemię  padły
dwie  gorzkie  łzy  Odkupiciela.


Íîâ³ òâîðè