Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Krzysztof Kamil Baczyński

Ïðî÷èòàíèé : 225


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Wiersz o cierpieniu

Matce



Są  ściany  z  wszystkich  czterech  stron
jak  pola  pełne  śniegu
i  mrok  jest,  chłód,  jak  gdyby  dął
ogromnej  siły  martwy  biegun.
To  jest  znużenie,  może  my
tak  śpimy  mocno,  biegnąc  dalej.
Teraz  jest  wieczór,  będą  sny,
nim  nas  jak  lampę  dzień  zapali.
Widziałem  dziś  póciągu  smugę,
tę,  co  marzyła  turkusów  ląd,
a  niosła  ciemne  ludzkie  drogi
na  śmierć,  na  śmierć,  w  zamarzły  cień,
do  więzień  śmierci,  tak  daleko,
jak  miłość  jest  daleko  stąd.
A  ty,  co  siedzisz  senna  taka,
słyszałaś  dziś  w  ulicy  wycie,
krzyczało  dziecko,  może  ptak,
z  którego  ktoś  wyrywał  życie,
jakby  to  była  nić  głęboka  -
tak  pod  tym  czasem  jest  głęboko
w  ciemnosci  samej  krzyża  znak.
I  ty,  co  obok  czytasz  śpiący,
przewracasz  kartki  tak  powoli,
jak  ciała,  które  huk  gorący
w  twych  oczach  salwą  dzisiaj  spalił,
A  oni  patrzą  płonąc  z  wolna,
jakby  cię  z  książki  kart  poznali.
I  liczysz  twarze,  co  się  chwieją,
w  twych  dłoniach  czas  je  na  proch  pali,
takie  samotne  jak  chłód  stali,
jak  tu  samotna  jest  nadzieja.
I  stoją  ściany  martwych  czynów,
jakby  w  nie  wiatr  nasączył  krwi,
ściany  zamknięte  wspólną  winą
jak  dom  bez  drzwi.
I  krzyż  jest  czarny  zawieszony
na  iednej  z  czterech  nagich  ścian,
i  Bóg  ogromny,  jakby  tony
w  przestrzeni  zmarzłe  wielkich  dzwonów,
i  ciemność  wieje  z  pięciu  ran.
My  ciągle  senni.  Ból  daleki,
nie  zrozumiany  nigdy  do  dna,
jak  gdyby  płomień  przez  powieki,
tak  kruszą  nas  mocarne  rzeki
i  zastygamy  w  bryły  chłodne.
A  ty,  jak  kochasz  jeszcze,  kiedy
ukrzyżowany  wzgardą  Bóg,
przed  śmiercią  w  oczach  miałeś  wieki
krwi  pełne  jak  ciężkiego  snu?
Jakże  ty,  jeszcze,  zmiażdżony  w  tłumie,
imieniem  swoim  nazwać  chcesz  ciało,
jakże  ty,  cierpisz,  czy  wieczność  całą,
Ty,  co  rozumiesz?



Íîâ³ òâîðè