Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 4
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Leopold Staff

Ïðî÷èòàíèé : 440


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Deszcz jesienny

O  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny
I  pluszcze  jednaki,  miarowy,  niezmienny,
Dżdżu  krople  padają  i  tłuką  w  me  okno...
Jęk  szklany...  płacz  szklany...  a  szyby  w  mgle  mokną
I  światła  szarego  blask  sączy  się  senny...
O  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny...
Wieczornych  snów  mary  powiewne,  dziewicze
Na  próżno  czekały  na  słońca  oblicze...
W  dal  poszły  przez  chmurna  pustynię  piaszczystą,
W  dal  ciemną,  bezkresną,  w  dal  szarą  i  mglistą...
Odziane  w  łachmany  szat  czarnej  żałoby
Szukają  ustronia  na  ciche  swe  groby,
A  smutek  cień  kładzie  na  licu  ich  młodem...
Powolnym  i  długim  wśród  dżdżu  korowodem
W  dal  idą  na  smutek  i  życie  tułacze,
A  z  oczu  im  lecą  łzy...  Rozpacz  tak  płacze...
To  w  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny
I  pluszcze  jednaki,  miarowy,  niezmienny,
Dżdżu  krople  padają  i  tłuką  w  me  okno...
Jęk  szklany...  płacz  szklany...  a  szyby  w  mgle  mokną
I  światła  szarego  blask  sączy  się  senny...
O  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny...
Ktoś  dziś  mnie  opuścił  w  ten  chmurny  dzień  słotny...
Kto?  Nie  wiem...  Ktoś  odszedł  i  jestem  samotny...
Ktoś  umarł...  Kto?  Próżno  w  pamięci  swej  grzebię...
Ktoś  drogi...  wszak  byłem  na  jakimś  pogrzebie...
Tak...  Szczęście  przyjść  chciało,  lecz  mroków  się  zlękło.
Ktoś  chciał  mnie  ukochać,  lecz  serce  mu  pękło,
Gdy  poznał,  że  we  mnie  skrę  roztlić  chce  próżno...
Zmarł  nędzarz,  nim  ludzie  go  wsparli  jałmużną...
Gdzieś  pożar  spopielił  zagrodę  wieśniaczą...
Spaliły  się  dzieci...  Jak  ludzie  w  krąg  płaczą...
To  w  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny
I  pluszcze  jednaki,  miarowy,  niezmienny,
Dżdżu  krople  padają  i  tłuką  w  me  okno...
Jęk  szklany...  płacz  szklany...  a  szyby  w  mgle  mokną
I  światła  szarego  blask  sączy  się  senny...
O  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny...
Przez  ogród  mój  szatan  szedł  smutny  śmiertelnie
I  zmienił  go  w  straszną,  okropną  pustelnię...
Z  ponurym,  na  piersi  zwieszonym  szedł  czołem
I  kwiaty  kwitnące  przysypał  popiołem,
Trawniki  zarzucił  bryłami  kamienia
I  posiał  szał  trwogi  i  śmierć  przerażenia...
Aż,  strwożon  swym  dziełem,  brzemieniem  ołowiu
Położył  się  na  tym  kamiennym  pustkowiu,
By  w  piersi  łkające  przytłumić  rozpacze,
I  smutków  potwornych  płomienne  łzy  płacze...
To  w  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny
I  pluszcze  jednaki,  miarowy,  niezmienny,
Dżdżu  krople  padają  i  tłuką  w  me  okno...
Jęk  szklany...  płacz  szklany...  a  szyby  w  mgle  mokną
I  światła  szarego  blask  sączy  się  senny...
O  szyby  deszcz  dzwoni,  deszcz  dzwoni  jesienny...



Íîâ³ òâîðè