Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 4
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Leopold Staff

Ïðî÷èòàíèé : 129


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Melancholia

Nagie,  odarte  z  zwiędłych  liści  drzewa
Sterczą  ku  niebu  milczącą  rozpaczą.
W  dali  nurt  stawu  głucho  się  przelewa,
Szuwary  jakąś  skargą  łzawą  płaczą
I  ciemny  lęku  dreszcz  przebiega  łozą,
A  szare  niebo  głuchą  wieje  grozą.
 
Wichry  w  konarach  jak  kruki  łopocą,
Jak  widmo  czarne,  co  nad  światem  leci…
Trwoga  mię  chwyta  posępna  przed  nocą:
Ojca  dziś  z  chaty  wypędzą  złe  dzieci,
Duszę  omami  chłopcu  dziwożona
I  piękne,  dobre  dziewczę  cicho  skona.
 
Grobowe  duszę  mą  spowiły  ciemnie
I  coś  w  niej  krzykiem  pożegnania  jękło!
Coś  kojącego  ucieka  ode  mnie
I  coś,  co  wiąże  mię  z  światłością,  pękło.
Zda  się,  że  mara  mego  szczęścia  blada
Za  widnokręgiem  gdzieś  szarym  przepada.
 
Bezdeń  się  jakaś  niema  wyotchłania
I  duszy  mojej  swe  głębie  otwiera,
Pełne  rozpaczy  tłumionego  łkania.
I  beznadziejnym  smutkiem  pierś  ma  wzbiera,
Jak  kiedy  Bóg  mój  o  świetlistej  twarzy
Konał  pod  gruzem  zwalonych  ołtarzy…
 
Z  otchłani  blade  wyłonią  się  mary
I  nieme,  wirem  szalonym  się  toczą.
W  oczach  im  obłęd  siadł  bezmyślny,  szary,
W  spazmach  przerażeń  chwytają  się,  tłoczą
I  znów  bezsilnie  senne  głowy  kłonią
Gnane,  pędzone  ponad  ciemną  tonią.
 
Spiekłe  wychudłą  pierś  im  krwawią  rany,
Znużone  ręce  zwisają  bezwładnie.
I  leci  orszak  omdleniem  pijany,
Zawrotnym  kołem  szału  mnie  opadnie
I  nocą  mroków  oczy  me  zamąca,
I  w  wir  swój  chwyta,  w  czarną  otchłań  stracą.
 
Mar  rozpasana  porywa  mię  rzesza
I  zalewają  mię  szarych  wód  męty…
Chaos  obłędu  myśli  moje  miesza…
Czarny  ocean  pochłania  mię  wzdęty…
Strop  szary  wali  się  w  toń  mórz  bezdenną!
…Świat  skrzepnął  w  pustkę  rozpaczy  kamienną…


Íîâ³ òâîðè