Ïðî÷èòàíèé : 125
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Betlejem
Sen mu; ze snu obudził. Przespałem byt drobny
Gwiezdnej smugi na rzęsach. śniła się – dlaczego?
Chciałem razem z Magami iść w świat niepodobny
Do żadnego z tych światów. Wiem, że do żadnego!
Biegnę w mrok, byle biegnąć! Może ich dogonię,
Choć ini trudno przeczuciu opierać się złemu.
Już widzę pierwsze stada śpiące na wygonie
l światła w Bogu ślepych oknach Betlejemu.
Zbliżam się do jaskini. Nigdy lub tym razem!
Chwili tracić nic wolno! Spiesz się, nędzo ziemska!
Jeden pastuch wbrew cudom drzemie popod głazem,
Budzę go w imię twoje, gwiazdo Betlejemska!
Gdzie Magowie? – "Odeszli. Badacze ich cienia
Głoszą, że wraz z kadzidłem i myrrą, i złotem
W kurz się marny rozwiali pod tej karczmy płotem,
Gdzie droga w nicość skręca. – Tyle - ich istnienia".
Gdzie Maryja? – "Mów o niej z niebem lub mogiła.
Nikt nie wie – i nikt dzisiaj nie odpowie tobie".
A gdzie Bóg? – "Już od dawna pochowany w grobie,
Już szepcą, że go nigdy na świecie nic było!" –
A gdzie jest Magdalena? – "Zapatrzona w zgony,
Przemilczała ból hańby, gdym ja kopnął noga.
Wracaj tam, skąd przychodzisz – ty śmiesznie "spóźniony!"
Nie mam po co i nie mam powrócić do kogo!
|
|