Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Julian Ursyn Niemcewicz

Ïðî÷èòàíèé : 181


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sowa, zięba i krogulec

Bajka polityczna


W  zielonym,  miłym  gaiku  
Przy  jasno-chłodnym  strumyku,  
Na  wierzchu  dawnego  dęba,  
Gdzie  woda  i  żyr  gotowy,  
Żyła  nieszczęsna  zięba  
Pod  srogą  przemocą  sowy;  
Ale  jakie  biedne  życie!  
Jęczała  nieboga  skrycie  
Nad  rodu  całego  losem.  
Sowa  coraz  nowym  ciosem  
Szkody  jej  srogie  zadawa,  
Bez  względu  na  ptasze  prawa.  
Gwałty  wszędzie  rozpościera;  
Wszystko  psuje  i  zabiera.  
Nieraz  znienacka  przyleci  
I  źrzuciwszy  zięby  dzieci  
W  jej  gniazdo  (pani  nadęta)  
Wkłada  swe  własne  sowięta.  
W  tak  przykrym  stanie  
Płacz  i  narzekanie  
Zostały  biednej  ptaszynie.  
Alić  na  bliskiej  jedlinie  
Siedział  krogulec  mocny,  lecz  wspaniały,  
I  widząc  ród  ptasząt  mały  
Pod  strasznym  gwałtem  ugięty,  
Szlachetną  litością  zdjęty,  
W  urzędzie  pełnomocnika  
Wysłał  do  zięby  słowika  
Z  szczerym  nad  nią  użaleniem  
I  z  przyjaźni  oświadczeniem.  
Pełniąc  swoje  obowiązki  
Siadł  poseł  na  brzegu  gałązki,  
Gdzie  było  zięby  mieszkanie,  
I  tam  przez  słodkie  śpiewanie  
Jej  się  niedoli  lituje,  
Pomoc  pewną  obiecuje  
Naprzeciw  gwałtom  tyrana.  
Na  głos  ten  zięba  stroskana  
Z  radością  nadstawia  ucha  
I  już  podchlebna  otucha  
W  smutnym  sercu  radość  nieci,  
Już  jej  maleńkie  dzieci  
Na  głos  tak  wdzięczny,  tak  miły  
Z  gniazda  główki  wystawiły.  
Zazdrosna  sowa,  że  posłaniec  nowy  
Taką  odmianę  sprawił  swymi  słowy,  
Zaczęła  także  z  swej  strony  
Wrzeszczeć  przykrymi  tony,  
Lecz  próżno,  każdy  zrozumie,  
Bo  sowa  śpiewać  nie  umie.  
Wtem  już  śmielsza  zięba  mała  
Więcej  słowika  słuchała.  
Gniewem  okrutnym  przejęta,  
Gdy  się  sąsiadka  zawzięta  
Rzuca,  nadyma  i  gniewa,  
Że  skuteczniej  słowik  śpiewa,  
Zięba  tak  do  niej  mówiła:  
"Moja  ty  pani  miła,  
Kto  się  nade  mną  lituje,  
Kto  mię  wspierać  obiecuje,  
Kto  przyjemniej  do  mnie  gada,  
Tegom  wdzięczniej  słuchać  rada.  
Ty  się  dziwić  nie  przestajesz?  
Ty,  co  mnie  szarpiesz  lub  łajesz!".  


Íîâ³ òâîðè