Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Poezja anonimowa

Ïðî÷èòàíèé : 238


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Pieśń o tym ślachetnym trunku, który po łacinie zową aqua vite, a po polsku gorzałe wino

Śpiewali  przód  o  winie,  
Potym  o  dobrym  piwie,  
A  my  o  gorzałce  ninie,  
Dobrzy  ludzie.

Bo  się  jej  chwała  dzieje,
Tak  w  domiech  jak  w  kościele,
Mogę  rzec  i  to  śmiele:
Przy  ołtarzu.

Wzięła  wielkie  mocarstwo,
Bo  jest  święte  lekarstwo.  
Odejmuje  obżarstwo  
I  łakomstwo.

Wielebną  esencyją  
Wynalazła  Wenecyja,  
Aqua  vite  zwali  ją
Przednich  czasów.

Długo  tego  taili,  
Niźli  nam  objawili,  
Ludzi  nauczyli
Kunsztu  tego.

Sapor  wielkiej  słodkości  
Trawi  w  nas  wilgotności,
Flegmę  i  żądliwości  
W  brzyćkości.

Leczy  ręce,  urazy,  
Na  licu  wszelkie  zmazy,
France,  zęby,  kolikę,  
Kordiakę.

Królestwa  zachowuje,  
W  Moskwi,  w  Litwie  panuje,
Miasta  w  Polszcze  buduje  
Mocne  wino.

Zachowuje  każdego
Od  powietrza  morowego,
Od  dechu  smrodliwego;
Czyście  wonią.

Wonia  jako  lelija,  
Gdy  z  nią  czynią  troiją,
Zmowże  "Zdrowę  Maryją",  
Gardło  zleczysz.

Choć  we  dnie  albo  w  nocy,  
Przydzie  ku  twej  pomocy.  
Piszą  o  wielkiej  mocy  
Doktorowie.

Na  noc  tedy  zagrzeje  
A  po  ranu  słodnieje,  
Tak  człowiek  wyszumieje  
Po  wczorajszym.

Po  tej  konfortatywie  
Więc  się  nam  dobrze  pije,
Jedno  nie  żałuj  szyje  
I  pieniędzy.

K  czemu  ją  przystosujesz,
Wielką  w  niej  moc  poczujesz,  
Złego  się  uwiarujesz  
I  choroby.

Jednak  na  to  koszt  równy  
Kupisz  za  pieniądz  drobny,  
Iście  za  zysk  pobożny,  
Kwatereczka.

Wielmi  przeczysty  trunek
Stoi  nam  za  wierdunek,  
Dosyć  tej  za  piorunek  
I  za  dudek.

Choć  z  wina  albo  z  miodu,
Z  piwa  albo  i  z  słodu,  
Z  czystego  i  z  pośladu,  
Zawsze  dobra.

Przetóż  przy  takim  szynku
Siedzą,  by  przy  terlinku,  
Panieneczki  na  rynku  
Przypiękrane.

Żadny  jarmak  i  kiermasz,  
Gdzie  tego  wina  nie  masz,  
Za  nic  nie  stoi  u  nas  
Dobrych  ludzi.

Więc  od  niej  poczynają  
Niźli  się  przeżegnają,  
Ani  się  pozdrawiają,  
Ni  winszują.

Jedno  się  tego  boję,  
Najmują  ją  Żydowie.  
By  nas  nie  otrawili  
Ci  łotrowie.

Potruli  wieprze,  świnie  
W  Regensporku,  w  Berlinie.  
Boimy  się  tego  w  winie  
Barzo  pilnie.

Choć  mówi  Żyd,  choć  milczy,
Nic  dobrego  nie  życzy  
Przeklinają  w  bożnicy  
Krześcijany.

Lecz  my  u  krześcijanki  
Napijmy  się  gorzałki,  
W  Chocimiu  u  szynkarki,  
Bo  tam  dobra.

Wszakoż  by  czego  złego  
Chroń  się  dnia  gorącego,  
Nie  pij  wina  wszelkiego  
Gorzałego.

Boć  wątrobę  ususzy,  
Na  koniec  cię  udusi,  
Dusza  z  ciebie  wejć  musi  
Do  Abrama.

Íîâ³ òâîðè