Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Adam Stanisław Naruszewicz

Ïðî÷èòàíèé : 196


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Do astronoma

Non plus ultra


Bogdajś  zdrów  szperał  szklanmymi  oczy
Po  złotym  niebianów  domie,
Kędy  się  który  gwiazd  orszak  toczy.
Ciekawy  astronomie!
 
Wszystkieś  wyprawił  myśli  do  góry.
Tam  dowcipnego  cel  smaku;
Dziwisz  się  cudom  obcej  natury,
A  swojej  nie  znasz,  prostaku!
 
Chwal  Bereniki  włosy  powiewne,
Chwal,  wesół,  i  pannę  ową.
Pod  której  znakiem  łany  osiewne
Stodołom  dań  niosą  głową.
 
Nie  zajrzę-ć  nieba,  kiedy  je  sobie
I  na  tym  znajduję  świecie:
W  twojej,  Korynno  wdzięczna,  ozdobie,
W  twoim  dziedziczę  portrecie.
 
Jaśniejsze  czoło  nad  blask  miesięczy,
Gdy  mając  płoszyć  zwierz  srogi,
Zamknie  Dyjanna  w  srebrnej  obręczy,
Ściągając  wysmukłe  rogi.

Bystrzej  niż  zorze  oczy  migocą,
Dwie  czystej  duszy  pochodnie,
Co  je  wieczorne  pochwile  złocą,
Gdy  wóz  słoneczny  ochłodnie.
 
Na  twe  zazdrosny  Febus  zaploty,
Lubym  niedbalstwem  spuszczone,
Warkocz  na  głowie  nastrzępia  złoty,
Patrząc  w  zwierciadła  zadżdżone.
 
Ni  tak  dzień  miły,  kiedy  uśmiechem
Rozednisz  wesołe  lice;
Ni  tak  noc  piękna,  kiedy  snem  cichem
Żywe  przygasisz  źrenice.
 
Z  brwi  twoich  miłość  cudniejsze  pisze
Tęcze  nad  łuki  promienne;
Z  ust  się  szkarłaci,  ustami  dysze
Fosfor,  nim  światło  da  dzienne.
 
Widzieć  i  mleczną,  acz  ledwo  mogę,
Rąbkiem  kradzioną  łakomem,
Na  dwu  nadobnych  wzgóreczkach  drogę  —
Ach,  chcę  być  astronomem!
 
Znoście  mi  wszystkie,  mędrcy,  lunety,
Bym  w  dalsze  wszedł  tajemnice,
Lecz  w  nich  śmiertelnym  wzrokom,  niestety,
Bogowie  dali  granicę.
 
Za  tą  dwoistą  metą  Alcyda
Fortunne  wyspy  oblewa
Wdzięków  ocean:  prostak  się  wstyda,
Śmielszy  tam  z  pociech  omdlewa.



Íîâ³ òâîðè