Ïðî÷èòàíèé : 165
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Arkadia
Śliczna Heleno! twego nazwiska
Wsławiona pięknością dama
Niegdyś się w Trojan obce siedliska
I w dom przeniosła Pryjama.
Trudnoż to lube kąty odbiegać
I cudzych dźwigać praw pęta!
Miłość tak chciała, trzeba ulegać,
Noszą je sami książęta.
Aleć ja przecie temu nie wierzę,
By przy miłości nie było
Ciekawej chęci (wybacz, Homerze),
Co by Helenę złudziło.
Złotymi dachy kryte Pergamy,
Ładne chłopięta i chyże,
Wabiły dawniej laceńskie damy
Jak nasze teraz Paryże.
Miła pasterko, jakież zabawy
Z twej arkadyjskiej samoty
Do pełnej tłumu zwabią Warszawy?
Tu słodycz, pokój, pieszczoty.
Czym niegdyś greccy we snach uczonych
Poeci łudzili myśli,
Twój bystry dowcip z twych ubielonych
Rączek ołówkiem to kryśli.
A na ten model nimfów gromada
Leśnych i wodnych pospiesza;
Ta wonne kwiatki kształtnie układa,
Ta ze skał rzeki zawiesza.
Inne na lutni wszechmocne brzmienia,
Rozkazom pańskim przytomne,
Wabią stoletnie dęby z korzenia
I w ciosach głazy ogromne.
Moc jakaś w krótkiej czasów przestrzeni
Wspaniałe dźwiga siedliska,
Gdzie tylko w dzikiej smutnych puszcz cieni
Zwierz płochy miał swe łożyska.
Nie srogi Charon z zarzecza pławi
Duchy wybladłe i głodne,
Łódź twoja w jasnych Elizach stawi
Rozkosz i myśli swobodne.
Pod czyjeż prawo pójdziesz, o pani,
Z tym wdziękiem serca i twarzy?
Stają się wszyscy twoi poddani,
Którym się ciebie znać zdarzy.
Tu raczej w twojej żyjmy niewoli,
A gdy się rozstać los każe,
Wdzięczność na wiecznej piszem topoli:
Czas jej sędziwy nie zmaże.
|
|