Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 20
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Adam Stanisław Naruszewicz

Ïðî÷èòàíèé : 149


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Bezżeństwo

Do Antoniego Korwina Kossakowskiego, Sekretarza Jego Królewskiej Mości


Znam  to  do  siebie,  mój  zacny  Korwinie,
Żem  od  Adama  wziął  imię  i  ciało,
Lecz  niech  stąd  żadnej  nie  podlegam  winie,
Że  mi  się  Ewy,  jak  ojcu,  nie  chciało:
Gdyby  był  przejrzał,  co  w  tej  kobiecinie
I  sam,  i  plemię  jego  cierpieć  miało,
Wolałby  pewnie,  niż  się  z  żonką  pieścić,
Z  dziką  na  jednym  łóżku  lwicą  mieścić.
 
Pierwszy  nowego,  wiesz,  jaki  był  stadła
Skutek?  na  co  się  po  dziś  dzień  świat  żali.
Ach,  gdyby  była  jabłuszka  nie  zjadła,
Nigdy  by  ludzie  nędzy  nie  doznali!
Ale  i  sama  z  mężem  w  biedę  wpadła,
I  myśmy  dla  niej  szczęścia  postradali.
Tak-ci  świat  począł  w  pierwiastkach,  niestety,
Ginąć,  skoro  się  zjawiły  kobiety!
 
Wszakże  znośniejsza  byłoby  to  przecie,
Gdyby  złą  Ewa  była  tylko  sama:
Znajdziesz  Ew  takich  tysiącem  na  świecie.
Co  niejednego  uwiodły  Adama;
Żalą  się  na  nie  panowie  i  kmiecie,
Gzy  od  Jafeta,  czy  poszli  od  Chama:
Ledwo  nie  co  dzień  dolatują  wieści,
Jako  narzeka  świat  na  stan  niewieści.
 
Ten  się  na  gładkość  skwapil  i  wiek  miody,
Ale  przeklina  uprzykrzone  gachy;
Ów  wziął  tysiące,  wsie  i  liczne  trzody,
Lecz  z  nimi  pełne  swarów  zawsze  gmachy;
Tamten  ni  złota,  ani  wziął  urody,
Lecz  koczkodana,  co  mu  czyni  strachy.
A  każdy  mówi,  nadstaw  tylko  ucha:
„Czy  mi  kat  nadał  w  domu  złego  ducha!"
 
Nie  przeczę,  jak  tam  słodkie  jest  wesele,
Kiedy  się  zgodne  osoby  pobiorą,
Gdy  się  dwie  dusze  w  jednym  mieszczą  ciele,
Jedną  tchną  myślą,  jednym  ogniem  górą.
Lecz  mi  serc  takich  nie  pokażesz  wiele,
By  się  tak  dzielną  spoić  miały  sforą.
Pytaj  się  wszystkich  mędrców:  żaden  nie  wie.
Czy  żony  Bóg  dał  dobry,  czyli  w  gniewie.
 
Człowiek,  z  natury  do  miłości  prędki,
Roi  coś  sobie  w  lekkomyślnej  głowie;
Rzuca  łakocia  obleczone  wędki,
Pewny  otuchy  o  dobrym  połowie,
Że  się  z  złotymi  imię  łosoś  cętki
Albo,  targając  pławkę,  karp  ozowie.
Alić  częstokroć,  miasto  rybki,  żabkę,
Chwyci  złą  dziewkę  albo  starą  babkę.
 
Nie  byłem  ja  tak  w  młodości  szalony,
Bym  się  uganiał  za  płonnym  pozorem;
Wolałem  siedzieć  w  kącie  utajony,
Ciemnym  wiek  sobie  zawiązawszy  worem.
Wiele  ma  życia  ścieżek  świat  przestrony:
Jeden  tym  dąży,  drugi  innym  torem.
I  kontent  jestem,  będąc  czarnym  krukiem,
Że  mię  Kupidyn  swym  nie  sięgnął  łukiem.
 
Jeśli  mi  jednak  wymawiasz  w  tej  mierze,
Żem  nie  chciał  darów  Cytery  kosztować,
Powiedz  mi,  proszę,  przyjacielu,  szczerze,
Czemu  sam  nie  chcesz  w  małżeństwo  wstępować?
Wolisz  wiek  trawić  w  swobodniejszej  sferze
Niż  kroplę  miodu  morzem  łez  wetować.
Oba  się,  widzę,  jednym  rządzim  styrem,
Choć  ty  w  jedwabiu,  ja  żyję  pod  kirem.



Íîâ³ òâîðè