Ïðî÷èòàíèé : 164
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Centaur i kobieta
Gwiazdy bledną. Powiewnym oparem nakryta
Równina w dal się ciągnie gładka, nieskończona,
Aż gdzieś, kędy – jak rzeka ognisto czerwona –
Pod zielonawym niebem krwawa pręga świta.
Cisza. Nagle po rosie zagrzmiały kopyta,
Głośny jęk się rozlega i bez echa kona,
Grzbiet koński we mgle miga i białe ramiona,
I płowa struga włosów na wietrze rozwita.
Ponad tą jasną głową i tym śnieżnym ciałem,
Koło którego śniade ramię się oplata,
Chyli się inna głowa, ciemna i brodata:
To centaur, co kobietę w objęciu zuchwałem
Nagą, mdlejącą niesie rozhukanym cwałem –
...Nikną w mgłach... tętent cichnie... lecą na kraj świata.
|
|