Ïðî÷èòàíèé : 166
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Odwiedziny
Pozwolisz mi, że zdejmę ze ściany zwierciadła
I zatrzymam na chwilę wskazówkę zegara.
Drogi! Zapalę świecę, by godzina szara
Prędko się do naszego pokoju nie wkradła.
To nic, że ci drżą ręce i że ci jest duszno:
Włożysz gors chłodny, świeży na koszulę zmiętą,
Ja ci pomogę zapiąć, tylko, proszę, włóż no
Tę czarną marynarkę, chowaną na święto.
Pytasz, co trzymam w ręku? To prezent niewielki,
Drobnostka: tylko nie wiem, czy będzie pasować.
Nietrwałe są z tektury szyte pantofelki,
Lecz nie możemy przecież pieniędzmi szafować.
No, chodź! Nie bądź uparty, widzę, żeś się zaciął,
Chodź, rozłożysz wygodnie swe wychudłe plecy...
Cóż to? Już nie poznajesz swych starych przyjaciół?
To ja jestem: Lewiatan, Alter Fritz, Lukrecy!
Nie drżyj, głupcze, daj rękę. Widzę, twarz ci zbladła.
Lękasz się, że wskazówka zegara zamarła?
Dla spokoju, dla ciszy nakryłem zwierciadła,
A świecę palę, żeby ci zajrzeć do gardła.
Jeśli się boisz, nie chcesz – ja cię nie zniewolę.
Proszę, wyjdź w swoim czarnym niemodnym tużurku.
Nie pogonię za tobą, kiedy na podwórku
Przestraszysz dzieci włosem zlepionym na czole.
Wiem, że sam przyjdziesz do mnie cicho i powoli.
Ludzie wyszli, chorągwie niosą w ręku święte.
Tutaj nie ma nikogo. Wszystkie drzwi zamknięte.
Nie krzycz! Po co?! Ja wiem... wiem, że to boli.
|
|