Wyszła mi z boru w złocie warkoczy
z twarzą indyjskiej Bogarodzicy
w błękitnych iskrach w srebrnej przeźroczy
nadksiężycowej wiesczczka świątnicy...
Ach, rozkochały się w niej moje tęskne oczy
ach, i zabrzęczał mi łańcuch mej ciemnicy.
Jak wulkan krwawy w łonie Arymana,
jak Samum, gdy się wichrami rozuzda
tak we mnie otchłań gwiazdami przetkana
leciała w państwo słoneczne Ormuzda.
Ach, rozkochały się w niej moje tęskne oczy
ach, i zabrzęczał mi łańcuch mej ciemnicy.
Nie wzbraniał mi jej smok, żelazna wieża,
zdradny labirynt ni królewskie ramię
miłość zwycięży wszystko wszystko złamie
ale nie miłość druga do pasterza.
Wiec Śmierć przyzwałem i śmierć odtąd żyje
i wszechświat cały grobowcem przywarła
czuje mdły powiew
w oczeretach gnije
z tęsknoty u nóg mych umarła.
Na pustej trzcinie rozpiąłem jej włos
nad śniącą rzeką schyliły się drzewa
wiatr cicho płacze ptak mogilny śpiewa
to los mój los!...
głębiny tajne pruć
milczenia głuche mącić
jako stracona lódź
od brzegu się odtrącić
mieć gwiazdy gwiazdy rzucić
i tylko piosnkę nucić
to los mój los!...