Ïðî÷èòàíèé : 168
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
W czasie
Czy będziesz mi ufała?
Pytałem pisząc palcem na szronie
Szyby, która tajała od mojego tchnienia.
Zmieszaliśmy oddechy, zamieniliśmy dłonie,
Otwarci na te same dźwięki i obrazy
Czas przeszedł nam przez włosy, aż posiwiały od jego płomienia.
Wtedy mróz dzwonił w szkle, śnieg padał,
Wtedy deszcz padał, drzewa błyszczały w odlewie,
Wtedy twa senna władza była mi rozkazem.
Za cieniem rzęs opuszczałaś powieki –
I pod deszczowym, nagle zniżonym niebem
Park bezlistny stawał się daleki
[Mimo że on mnie najpierw zbliżył do ciebie].
Szedłem wzdłuż muru, gdzie bluszcz się wije,
Tak jakbym niósł pod pachą odkopaną rzeźbę.
[Niosłem umarłą we mnie].
Twe ramię chłodem objęło mi szyję –
I nagle odwróciło się wszystko w dół głową
I poczułem się uniesiony z ziemi
[Od niedawnego deszczu ciemnej],
To teraz ty mnie niesiesz umarłego
Dla wszystkich kobiet, co nie były tobą,
I oczami, gdzie zgasło odwrócone niebo,
Wspominają mnie we mnie.
|
|