Ïðî÷èòàíèé : 148
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Pod stropami zgaszonych lat
Piana, bełkot, krzyczący derwisze,
Korowody pogrzebów i wrzaw,
Ale niżej – zbliż usta do ciszy –
Fala życia, jak ciepły wzrost traw.
Nagle wstrząśnie i zrzuci z nas stroje
Noc wiosenna, wieczorny wiatr...
I idziemy przez puste pokoje
Pod stropami zgaszonych lat.
Stary czas za sypialni zasłoną
Jak w świeczniku wstawiono w nas,
W ręce ptakiem trzepoce zranionym
Jego drżący, czerwony blask.
I trwa cisza. W niej niebo i morze,
Oddech zwierząt, szmer kwiatów i żył –
Jakże, gwiazdo, dwa razy otworzę
Oczy, które zaświecił twój pył?
Obudzeni w trójkącie ramp ciemnych,
W drżeniu świec spotykamy się znów
Na krawędzi dwóch nocy wiosennych,
Na przecięciu warg dwojga i snów.
|
|