Ïðî÷èòàíèé : 188
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Ucieczka
Drzewa – chude, tragiczne – machały ręką,
cienie – szalone - skakały do lśniących kałuży...
Oczy! – a w oczach i straszno, i miękko –
oczy – niedobre, aksamitne, duże.
Splątały nas włosy wiatru zlepione deszczem,
ściga na czarnych skrzydłach żarłocznych stado.
Milcz! Uciekamy. Zdążymy. Tak, wiem, daleko jeszcze.
O, choćby było najdalej, muszę dojechać, dojadę!
Dokąd? – nie wiem. Dokąd? – nie pytaj.
Ulice lecą na oślep, w czarne krzyżują się iksy.
Wiatr-pies na zakręcie milczkiem za gardło chwyta.
Patrz! wsiadł na konia z dorożki archanioł z Apokalipsy...
Słyszysz! – tam miasto syczy, ślepia mu płoną.
Spadamy w mrok – tam nic nie ma - i nic się więcej nie zdarzy,
tylko serca, tylko serca huczące wicher rozkołysze jak dzwony,
tylko deszcz, tylko deszczu ukłucia – drobniutkie kropelki na twarzy...
|
|