Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Stanisław Barańczak

Ïðî÷èòàíèé : 220


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Wrzesień 1967

I  jakim  prawem  mieliśmy  w  sobie  aż  tyle
nieprzezorności,  aby  w  bezsennym  przedziale
spędzić  noc,  wysiąść,  drżąc  z  zimna,  i  znaleźć
między  dnem  szarych  chmur  a  warstwą  rudych  szpilek
śliski  od  mżawki,  pusty  po  sezonie  camping  –  
garść  słupów  do  siatkówki  i  sklejkowych  ruder,
zza  których  grzmiało  morze;  aby  w  przemokniętym
domku  z  dykty  nie  zwlekać  już  ani  przez  chwilę
dłużej  i  paść  w  ubraniach  na  nagi  materac
i,  niezdarnie  zdzierając  je  z  siebie,  docierać
do  nas,  odnalezionych  Bóg  wie  jakim  cudem

i  jakim  trafem;  aby  nic  wtedy  nie  przeczuć,
chichotać  z  układanych  wspólnie  –  senną  głową
przy  ciepłej  piersi  –  głupstw:  "Morze  miarowo
szumi,  Bo  niemiarowo  nie  umi",  pod  wieczór
czuć  nadal  w  ciele  słony,  dziki,  jednostajny
rytm  fal,  które  zbijały  z  nóg  spienionym  światłem
zmieszanym  z  piaskiem,  żwirem  i  wodorostami,
i  ten  rytm  naśladować  w  spiesznie  j  szym  narzeczu
dwojga  ciał;  aby  wargi,  błądzące  powoli
plażą  skóry,  trafiły  na  kryształki  soli
z  morza?  z  potu?  nie  wiedząc  jeszcze,  jakim  wiatrem

i  jakim  trwaniem  będą  zdmuchnięte,  spłukane;
aby  języki  dwa  bez  skutku  ale  czule
chciały  się  spleść,  przytrzymać  nawzajem,  nie  ulec
sygnałowi  z  latarni  morskiej,  gdy  nad  ranem
buczał  przez  mgłę,  na  znak,  że  wszystko  ma  swój  brzeg,
i  gdy  do  wnętrza  domku  przez  koślawą  ramę
okna  sączył  się  z  anten,  kominów  i  drzew

świt  ze  swoim  natrętnie  milczącym  pytaniem,
jakim  właściwie  cudem,  jakim  trafem,  jakim
prawem  wszystko  ma  odtąd  pozostać  tym  samym
morzem,  tym  samym  snem,  tym  samym  słonym  smakiem.


Íîâ³ òâîðè