Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 2
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Szymon Szymonowic

Ïðî÷èòàíèé : 198


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sielanka pietnasta

Czary


Żona

Już  to  trzecia  noc,  jako  doma  nie  masz  mego,
Jakoż  się  ja  domyślać  nie  mam  czego  złego?
Trudno  dobrze  rozumieć;  nie  wiem,  czym  się  bawi.
Mocny  żołądek,  który  żal  takowy  zstrawi.
Przynieś,  Testyli,  przynieś  rzeczy  zgotowane,
Niech  przynamniej  ucieszę  tym  serce  stroskane.
Jeśli  chciał  z  domu  biegać,  nie  żenić  się  było!
Ja  się  gryzę  i  jemu  będzie  też  niemiło.
I  ta  się  nie  ucieszy,  która  mi  go  psuje.
Kto  komu  szkodzi,  niech  się  na  szkodę  gotuje.
Świadczę  tobą,  księżycu,  że  mię  żal  przywodzi
Do  tego:  zły  postępek  złym  się  oddać  godzi.
Nie  ma  do  mnie  przyczyny.  Wziął  mię  w  dobrym  domu,
Wziął  mię  z  dobrą  pomocą,  nie  ma  ze  mnie  sromu,
Ma  ze  mnie  gospodynią,  ma  ze  mnie  i  żonę,
Ma  i  sługę,  a  przedsię  chęci  me  wzgardzone.
Przysięgo,  mści  się  nad  nim!  Kto  Boga  nie  widzi
Nad  sobą,  nie  dziw,  że  się  przyjacielem  brzydzi.
Kto  Boga  nie  zna,  kto  o  sumnienie  nie  stoi,
Niechaj  się  z  piekła  kogoś  surowszego  boi.
Wiem,  że  to  grzech  jest  wielki,  wiem,  że  wszelkie  czary
Szkodliwe,  ale  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary.
Niech  już  idzie.  Testyli,  jużeś  się  wróciła?
Potrzeba,  abyś,  co  ja  rozkażę,  czyniła.
Syp  to  proso  na  rynkę  i  nad  węglem  trzymaj,
W  drugiej  ręce  miej  wachlarz  i  ogień  poddymaj,
A  przymawiaj:  „Jako  się  proso  w  rynce  puka,
Niechaj  tak  mojej  paniej  mąż  jej  własny  szuka”.
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
Dafnis  mi  serce  pali,  ja  na  jego  głowę
Palę  to  ususzone  liście  jesionowe.
Jako  liście  spłonęło,  ani  zostawiło
Popiołu,  bodaj  się  w  nim  serce  tak  paliło!
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
Wosk  ten  na  ogniu  topię.  Jako  się  wosk  topi,
Jako  ziemia  mięknieje,  kiedy  ją  deszcz  skropi,
Tak  on  niechaj  się  poci,  tak  niechaj  topnieje,
A  z  cnotliwej  małżonki  niechaj  się  nie  śmieje.
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
Kręcę  wrzeciono.  Jako  wrzeciono  się  kręci,
Bodaj  go  tak  kręciły  moje  szczere  chęci,
Bodaj  pokoju  nie  miał,  aż  się  do  mnie  stawi,
Niech  go  to  we  śnie  trapi,  niech  trapi  na  jawi!
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
Tę  podwijkę  trojakim  węzłem  zawięzuję,
Zawięzuję  i  warkocz.  Niechaj  on  tak  czuje
Myśli  swe  powiązane;  ani  ich  odplotę,
Aż  się  pokaje  i  złą  porzuci  robotę.
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
W  tym  garncu  jest  niedoperz  żywy  zalepiony,
Wstaw  go  na  ogień.  Jako  się  on  z  każdej  strony
W  garncu  piecze,  tak  się  niech  piecze  serce  jego;
Bym  mogła,  przydałabym  ognia  piekielnego.
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
Te  zioła,  tymi  zioły  wiedmą  się  zstawała
I  oknem  na  ożogu  precz  wylatywała
Sąsiada  moja  Baucys.  Pal  te  wszytkie  zioła:
Jeśli  jednemu  wytrwa,  wszystkim  nie  wydoła.
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
Mam  facelit  od  niego.  Jeszczem  panną  była,
Tańcował  ze  mną,  głowa  mu  się  zapociła;
Otarszy  rzucił  na  mię,  został  tak  nie  prany;
Uczynię  mu,  że  z  niego  pocieką  pijany.
Przywiedźcie  mi  do  domu  męża,  możne  czary,
Przywiedźcie,  bowiem  żal  mój  nie  ma  żadnej  miary!
Warz  kaszę  na  podołku.  Dobra  się  rzecz  zstała,
Bez  ognia  na  podołku  kasza  nam  wezwrzała.
Biegać  mu...
Czy  się  mylę?  Psi  około  płota
Szczekają  i  ktoś  bije  jakoby  we  wrota.
Folguj  z  tą  kaszą,  folguj,  psi  szczekać  przestali,
On  jest,  koniecznie  on  jest,  węchem  go  poznali.
Będzie  lepszy  karany.  Witać  się  go  godzi,
Ale  mu  kęs  wytrwajmy,  aże  się  ochłodzi.
Zbiegał  się,  dobrze  tak  nań,  kto  nie  chce  po  woli
Czynić,  co  nań  przystoi,  musi  po  niewoli.
Jeszcze  ognia  nie  zgaszaj.  Jeszcze,  możne  czary,
Pomóżcie  mi,  niech  mój  żal  nie  będzie  bez  kary!
Pal  te  żyły,  a  mów  tak:  „Kurczycie  się,  żyły,
Bodaj  się  tej  łotryni  członki  tak  kurczyły,
Jako  się  ta  nieboga  w  sercu  swym  skurczyła,
Której  ona  własnego  męża  omamiła”.
Pomóżcie  mi  krzywdy  mej  mścić  się,  możne  czary,
Pomóżcie,  niechaj  mój  żal  nie  będzie  bez  kary!
Wlecz  tę  szmatę  przez  drogę,  a  mów:  „Niech  heclicy
Tak  zdrajczyną  paniej  mej  włóczą  po  ulicy,
Niech  w  jej  piersiach  ogniste  kleszcze  utapiają,
Niech  jej  plugawe  mięso  sobakom  miotają”.
Pomóżcie  mi  krzywdy  mej  mścić  się,  możne  czary,
Pomóżcie,  niechaj  mój  żal  nie  będzie  bez  kary!
Sowo!  Ty  hukasz  w  lesie,  a  hukasz  daremnie,
A  co  łotryni  robi,  ma  to  być  tajemnie?
Niechaj  tak  za  nią  wszyscy  głosem  twym  hukają,
Niechaj  ją  wszetecznicą  wszyscy  nazywają.
Pomóżcie  mi  krzywdy  mej  mścić  się,  możne  czary,
Pomóżcie,  niechaj  mój  żal  nie  będzie  bez  kary!
Spluń  trzykroć,  a  przeklinaj:  „Jako  ślina  pada
Na  ziemię,  niech  na  jej  twarz  krosta  tak  wysiada,
Niech  ją  wrzody  oblega,  niech  z  siebie  robaki
Zbiera,  a  w  gnojach  lega  z  lichymi  żebraki”.
Zadzwoniło  mi  w  uchu.  Dosyć,  możne  czary,
Zdrajczyna  pewnie  moja  nie  będzie  bez  kary!
Pódżmy,  goście  witajmy!  Pilno  mu  znać  było,
O  jednym  bocie  przybiegł.  Acz  mi  nań  niemiło,
Ale  mi  go  żal  przedsię.  Gdy  mi  się  tu  zstawił,
Radam  mu  z  serca,  choć  mi  barzo  go  zakrwawił.



Íîâ³ òâîðè