Ïðî÷èòàíèé : 147
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Bunt
Sto minęło dni w stu nocy szeregu,
Ktoś uchylił drzwi na przeciwnym brzegu,
Co się prochom śni na żmudnym noclegu.
W ociemniałej mgle ślepa nasza zmora,
Na gwiaździstem tle mroczy się z wieczora -
Dobrze nam, czy źle?... Przyjdzie, przyjdzie pora...
Leży noc na wznak w kosmicznym bezczasie,
Mlecznej drogi szlak jawi się w swej krasie,
Mamyż leżeć tak, pokąd leżeć da się?
Zapomnieli nas niebiescy prorocy,
Wiekuisty czas trwaliśmy w niemocy -
Zbudźmy się choć raz dla tej jednej nocy.
Otrząśnijmy z głów twardy proch granitów,
Zbrójmy się na łów próchniejących mitów,
Bądźmy sobą znów, bądźmy skroś niebytów.
Przyodziejmy strój, co się krwią czerwieni,
Cień poznałem swój pośród waszych cieni,
Błogosławmy znój doczesnej przestrzeni.
Krzyczmy! Z ciemnych dróg może ktoś odpowie,
Odmęt nasz się wzmógł - trwajmy odtąd w zmowie,
I niech o tem Bóg nigdy się nie dowie.
Sto minęło snów, sto minęło świtów,
Obumiera nów śmiercią z nad błękitów,
Bądźmy sobą znów, bądźmy skroś niebytów.
Podźwignijmy trud - odetchniemy szerzej,
W rdzę nieznanych wrót nasza pięść uderzy,
I ujrzymy cud - w który nikt nie wierzy.
|
|