Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Jarosław Iwaszkiewicz

Ïðî÷èòàíèé : 143


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Plejady

Janowi Kreczmarowi


I
Plejady  to  gwiazdozbiór  już  październikowy.
Błyszczą  jak  winne  grono  wśród  innych  gwiazd  roju,
W  ich  świetle  las  pożółkły  niby  rumak  płowy,
Co  polem  do  srebrnego  biegnie  wodopoju.

I  zdaje  się,  że  w  cieniu  popielatym  sarny
Przebiegają  przez  ruczaj  lub  stojąc  słuchają,
Jak  srebrne  lustro  wody  brzeg  odbija  czarny
I  fletnie  białych  brzózek,  gdzie  liście  śpiewają

I  opadając  krążą.  A  namiętność  moja
Niby  łania  nad  źródłem  pochyla  swą  szyję
I  tylko  jej  odbicie  lodowego  zdroja
Mówi,  że  chociaż  wątła,  ale  jeszcze  żyje.

II
Plejady  to  gwiazdozbiór  już  październikowy.
Po  szafirowym  niebie  płynie  jak  baranki,
Ponad  drzew  skrytych  nocą  oniemiałe  głowy,
Ponad  brzóz  skamieniałych  pozłociste  pianki.

Powracam  do  milczenia  i  słodyczy  nieba,
Które  płaszczem  jesiennym  pełnym  gwiazd  połyska.
Pełne  stodoły  złota,  stoły  pełne  chleba
I  skrzypi  na  zawiasach  gwiaździsta  kołyska.

Za  chwilę  i  na  ziemi  wszędzie  będzie  biało.
Lekki  chłód  noc  cienistą  jak  igłą  przenika.
I  sni  mi  się  już  tylko  jakieś  jasne  ciało
Przykryte  złotą  tkanką  planet  października.

III
Plejady  to  gwiazdozbiór  już  październikowy.
Spokojnym  tokiem  płynąc  losy  twoje  iści.
Powoli  wyjdź  przed  bramę,  nie  odwracaj  głowy,
I  zerwij  parę  złotych,  poranionych  liści.

Proch  ci  zostaje  w  dłoni,  rozwiewa  się,  ginie,
I  słyszysz  tylko  ogród,  co  dyszy  jak  chory.
Złociste  liście  zginą  i  jesień  ta  zginie,
I  złe  -  dobre  nawet  -  miną  gwiazdozbiory.

Więc  po  cóż  nam  -  jak  gwiazdom  zagubionym  w  mroku  -
Spalać  się  ogniem  wiecznie,  kiedy  chłód  nas  czeka?
Po  cóż  świecą  plejady  i  łzy  w  twoim  oku,
Gdy  je  ogarnia  czarna  przemijania  rzeka?

IV
Plejady  to  gwiazdozbiór  już  październikowy.
Październik  to  bezpieczna,  zadumana  pora.
Na  czarnej  ścianie  nieba  ślad  karabinowy:
Blaski  gwiazd  pełne  lęku  i  pełne  wieczora.

A  my  tu  biegu  ziemi  ani  przemijania
Słowami  nie  wstrząśniemy.  Stoimy  bez  siły.
Noc  czarnym  płaszczem  swoim  ścieżkę  nam  zasłania,

Odeszliście  daleko.  A  ja  choć  zostałem,
Wydaję  się  zgubiony  wśród  ciemnych  gwiazd  mżenia.
I  cóż  nam  pozostaje  na  okręgu  całym?
Już  nic:  zgasłe  słowa  i  nieme  spojrzenia.

V
Plejady  to  gwiazdozbiór  już  październikowy.
Wypływa  nad  horyzont  ciemno  i  okrutnie
I  patrzy  na  schylone,  zadumane  głowy,
Na  połamane  brzozy  i  pobite  lutnie.

Przechodzi  i  o  świcie  drży  nad  moim  domem,
Posyła  promień  cichy,  ale  przenikliwy,
I  głosem  mówi  do  mnie,  i  takim  znajomym,
Że  może  jest  kto  jeszcze  na  świecie  szczęśliwy.

Szczęśliwy,  kto  kocha;  szczęśliwy,  kto  wierzy;
Szczęśliwy...  albo  tylko  tak  jemu  się  zdaje...
Szczęśliwy,  który  łąką  o  świtaniu  bieży
I  na  jesiennym  niebie  widzi  gwiazdy  maja.



Íîâ³ òâîðè