Ïðî÷èòàíèé : 104
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
[W tej codziennej poniewierce...]
W tej codziennej poniewierce
żyłem, spałem w cieniu wód,
rozdawałem jak chleb - serce
i okrutnem głupstwa plótł.
Napatrzyłem się do woli
mędrcom, z których dziecko drwi,
głupkom, którzy suknem dolin
do niebieskich idą drzwi.
Spotykałem mędrców w sadzie,
co na cichą życia gałąź
kładli ręce, jak się kładzie
głowę w smutku posiwiałą.
Z gniewu, z żalu, z opowieści
załamanych rąk - na znak,
że nie to się w pieśni mieści,
co oklasków zasiał mak -
|
|