Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 2
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Szymon Szymonowic

Ïðî÷èòàíèé : 143


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sielanka jedenasta

Ślub




Pięknego  Sieniawskiego  cne  Muzy  chowały
I  słodkich  zdrojów  swoich  darem  napawały,
Każda  z  osobna  drogich  przysmaków  rozlicznych
Nie  leniąc  się  przynosić  do  jego  ust  ślicznych.
Takie  więc  w  wonnych  łąkach  pczoły  pracowite,
Gdy  ich  robotom  przyszły  chwile  przyzwoite,
Z  rozlicznych  kwiecia  smaki  co  lepsze  zbierają
I  piękny  plastr  słodkiego  miodu  napełniają.
Każda  w  myślach  swych  wielkie  nadzieje  gotuje,
Każda  sobie  uciechy  różne  obiecuje:
I  ważnomyślną  radą  powiada,  i  zdroje
Niektóre  do  buławy  rękę  sposabiały
I  drzewem,  i  paiżą  władać  przyuczały,
I  ukazuje  rączych  piór  polot  wysoki.
Ta,  że  ozdobą  pieśni  sercowładnych  będzie,
Ta,  że  wielkich  pradziadów  swych  miejsca  zasiędzie
Gładkiej  wymowy  zbierze  w  mądre  słowa  swoje.
Strach  tatarski  i  pewne  na  potym  zemszczenie.
Takie  więc  młodym  synom  orlica  ćwiczenie
Daje,  gdy  ich  na  skrzydle  swym  nosi  w  obłoki
A  oni  więc,  skoro  się  w  swe  pióra  odziali,
Gęste  stada  żórawi  dzikich  zaganiali.
Tak  się  on  miał  swym  młodym  ramieniem  do  zbroi,
A  wielkich  bohatyrów  krwi  wszystko  przystoi.
Bo  kogo  na  świat  chwila  urodzi  szczęśliwa,
Ten  przed  laty  i  rozum,  i  bogactwa  miwa.
Przed  laty  i  do  nieba  sławą  wylatuje,
Przed  laty  ludzkie  serca  sobie  pozyskuje.
Rano  się  wszystko  sypie  szczęśliwym  na  łonie,
Ani  miły  byt  czeka  późnej  siwej  skronie.
A  komu  obietnice  boskie  co  zdarzają,
Pierwej,  nim  on  zamyśli,  w  dom  mu  przynaszają.
Co  wiekowi  małemu  i  latom  dziecinnym
Przyzwoitszym  igrzysku  i  myślom  niewinnym,
Co  może  być  dalszymi  płoty  oddzielono,
Jako  to,  co  Cyprydzie  złotej  powierzono?
Czym  ona  bawi  męskie  serca  już  dojrzałe,
I  małżeństwy  wystawia  domy  okazałe.
Atoli  Sieniawskiemu  prędzej  niż  jagody
Wiek  osypał,  przypadły  tak  piękne  pogody,
Że  serce  swoje  podał  do  rzeczy  statecznych
I  nie  ulękł  się  zażyć  małżeńskich  praw  wiecznych.
Nadobna  nimfo!  Królów  starożytnych  plemię,
Kiedyś  nam  brała  prawie  gwiazdę  ruskiej  ziemie,
Jakich  ci  winszowania  Muzy  nie  działały?
Jakimi  cię  pieśniami  w  niebo  wystawiały?
A  tyś  więc  mądre  ucho  do  ich  mów  skłaniała
I  przy  chwale  przyjaznych  przestróg  usłuchała.
Bo  skoro  przez  przysięgę  i  przez  śluby  święte
Miedzy  wami  małżeństwa  wielkie  słowo  zjęte,
Wszystkie  wesela,  wszystkie  radości  tam  były;
Samego  Hymenea  tam  nie  dopuściły
Ostrożne  Muzy,  bowiem  wychowańca  swego
Nie  śmiały  jeszcze  oddać  z  opieku  zwykłego,
Ale  swą  mocną  rękę  nad  nim  zatrzymały,
A  do  ciebie  obmowę  taką  zaczynały:
"Pięknemu  Sieniawskiemu,  cna  panno,  oddana,
Tobie  teraz  nastaje  zorza  tylko  rana;
Ale  wieczornej  gwiazdy  czekać  ci  nie  trzeba.
Ani  się  ona  jeszcze  wam  ukaże  z  nieba,
Ani  dziś,  ani  jutro,  ani  ty  życz  sobie
Zrywać  owocu,  który  jeszcze  nie  na  dobie.
Kwiat  tylko  widzisz  darów  tobie  obiecanych;
Dziś  nadzieje,  a  potym  doznasz  uciech  samych,
Którym  jeszcze  i  słońca,  i  pogody  wiele
Potrzeba,  nim  ich  będziesz  mogła  zażyć  śmiele.
Wszystko  latom  podlega,  a  jako  przestałe
Niewielką  korzyść  niosą,  tak  i  niedojrzałe.  
Ani  się  stąd  ucieszył,  kto  nazbyt  leniwie  
Szedł  za  chęcią,  abo  kto  nazbyt  ukwapliwie.  
Ani  się  to  zdarzyło  snadź  samej  Wenerze,  
Chociaj  ona  jakoby  namędrsza  w  tej  mierze.  
Bowiem  swą  kwapliwością  cnego  Adonina  
Utyrała,  królewny  cynirejskiej  syna,  
Któremu  za  onych  lat  tam,  gdzie  słońce  wstaje,  
Równia  nie  miały  świetne  asyryjskie  kraje.  
Jakowe  na  obraziech  piękne  Kupidyny  
Malują  abo  inszych  gładkich  bogiń  syny:  
Lato  ledwie  piętnaste,  a  przy  fraucymerze  
Nie  rozeznać  go  było,  jedno  po  ubierze.  
A  miedzy  rzeźwią  młodzią  sam  królewic  prawy,  
Kiedy  przyszło  pokazać  rycerskie  zabawy,  
Przed  wszystkimi  i  konia  ochotniej  doskoczyć,  
I  przystojniej  go  osieść,  i  gładzej  nim  toczyć,  
I  drzewem  złożyć  miernie  lub  też  lotne  strzały  
Z  cięgłego  łuku  równy  pierścień  ubijały  
Lub  oszczepem  do  mieśca  rzucić  przychodziło;  
Przed  wszystkimi  mu  szczęście  pochwałę  darzyło.  
Ani  na  wyścig  żaden  równał  mu  rączością,
Ani  w  inszych  przystojnych  igrzyskach  dzielnością.
Osobliwie  Minerwa  za  jedno  kochanie
Miała  go  i  my,  Muzy,  przedniejsze  staranie
Czyniełyśmy  o  jego  ćwiczeniach  ućciwych,
Zaprawując  mu  serce  do  cnót  świętobliwych
I  do  pięknej  mądrości.  Taki  więc  szczep  nowy,
Kiedy  mu  bujna  ziemia  służy  i  wiatr  zdrowy,
Pilnego  ogrodnika  ręką  uszczepiony,
Przyodziewa  się  barzo  snadno  w  list  zielony
I  co  rok  podrastaniem  nieleniwym  wstaje,
I  nadzieję  użytku  niepoznego  daje.
A  jako  słońce,  kiedy  swój  wóz  rano  toczy,
Do  świetnego  promienia  ludzkie  ciągnie  Oczy,
Tak  się  ku  niemu  wszystkich  ludzi  zapatrzania
Ciągnęły  i  ozdobnych  spraw  oczekiwania.
Snadź  i  niejedna  w  domiech  wielkich  urodzona,
Skrytym  cichej  miłości  ogniem  postrzelona,
Gęste  wzdychania  na  swym  sercu  powtarzała
I  zamyślania  swoje  Wenerze  zlecała.
Łakoma  rzecz  uroda;  ani  złoto,  ani
Świetnych  klejnotów  promień  serce  tak  urani.
Snadź  to  i  przyjacioły  mało  wierne  czyni,
Bo  każdy  sobie  woli;  więc  też  i  bogini
Cudze  modlitwy  głuchym  uchem  omijała,
A  na  swą  stronę  miasto  nich  zamiłowała.  
Co  ją  za  myśli,  co  ją  za  chęci  miotały?  
Jako  na  wielkim  morzu  rozigrane  wały  
Styru  nie  słuchającym  okrętem  ciskają,  
A  władze  ani  wiosła,  ani  żagle  mają,  
Tak  Wenus  w  zapalonym  sercu  się  mieszała.  
Bo  acz  wszystko  po  myśli  mieć  się  nadziewała,  
Ale  drobniejsze  lata  i  wiek  jeszcze  mięki,  
I  czekania  dalekie,  i  zwłoki  przez  dzięki  
Wątliły  w  niej  otuchy  i  wolne  nadzieje,  
Bo  miłość  za  jeden  dzień  dosyć  osiwieje.  
Nie  tak  śnieg,  gdy  mu  słońce  na  wiosnę  dogrzywa,  
Prędko  taje  i  w  wodny  strumień  się  rozpływa,  
Jako  ona  w  szalonym  umyśle  tajała.  
Na  koniec  sercu  swemu  dosyć  udziałała.  
Nazwała  to  małżeństwem.  Czego  nie  czyniły  
Insze  nimfy,  gdy  jej  tę  skwapliwość  ganiły?  
Przynamniej  aby  była  lat  tych  doczekała,  
Gdyby  go  prawym  mężem  zwać  się  nie  sromała,  
Ale  rychlej  by  drzewa,  rychlej  twarde  skały  
Zdrowej  porady,  zdrowych  namów  usłuchały  
Niżli  miłość!  Łacniej  być  mogą  hamowane  
Szalone  koła  z  przykrej  góry  rozbieżane.  
Ma  Wenus  Adonina  wszystkiego  w  swej  mocy,
A  jako  dzień  się  ostać  nie  może  przy  nocy,
Jako  promienie  giną  przy  złej  niepogodzie,
Jako  ryba  odmienia  smak  nie  w  swojej  wodzie,
Tak  on,  wszystkim  ucieszny,  wszystkim  ukochany,
Cny  królewic  wziął  wielkie  w  sprawach  swych  odmiany
Pod  rządem  nowej  paniej.  Już  go  ani  pole
Widywa,  ani  koniem  krąży  w  równym  kole,
Już  i  przed  prochem,  już  i  przed  słońcem  się  kryje,
Już  miedzy  równą  sobie  młodzią  się  nie  wije.
Czasem  po  wirydarzach,  po  chodnikach  schadza,
A  leda  zabawami  wiek  i  żywot  zdradza.
Naczęściej  go  muzyka  i  tańce  trzymają
Abo  łagodne  pieśni  w  ucho  mu  wlewają
Mali  Kupidynowie,  abo  mu  błaznują,
I  sen,  i  rozpieszczone  pokoje  cukrują.
Zewsząd  piżma  i  drogie  zalatują  wonie,
Róże  nigdy  nie  schodzą  z  utrafionej  skronie,
Bankiety  całonocne,  a  chęć  pięknej  sławy
Zagasła  i  rycerskie  zginęły  zabawy.
Muzy  wygnane,  wzmianki  żadnej  o  dzielności,
Wszystko  poległo  w  miękkich  wczasach  i  gnuśności.
Ludzkie  chęci  odpadły  i  serca  życzliwe,
Nastąpiły  hańbienia  i  mowy  dotkliwe;
I  one  piękną  krasę  i  oblicze  śliczne
Poszpeciły  rozkoszy  zbytne,  ustawiczne.
Na  koniec  miłe  zdrowie  i  potrzebna  siła
Za  zbytkiem  przyrodzoną  władzą  utraciła.
Przyszły  choroby  i  wiek  uwiędły  w  młodości,
A  szczętu  nie  zostało  dawniejszej  rzeźwości.
Śmierć  potym,  mimo  kresy  życiu  zamierzone,
Zatłumiła  przed  czasem  ciało  utrapione.
Taki  więc  kwiat  na  pięknym  polu  okazały  
Nielitościwe  grady  lub  deszcze  ulały,  
A  on  poległ  na  ziemi  wszystek  pochylony,  
I  z  barwy,  i  z  ozdoby  własnej  obłupiony.  
Jakich  tam  płaczów,  jakich  trosk  Wenus  zażyła!  
Jakimi  żałościami  serce  swe  trapiła!  
Co  za  lamenty  lała,  co  za  narzekania,  
Co  za  tłuczenia  piersi  i  ręku  łamania!  
Ani  ubiory,  ani  szata  żadna  cała,  
Ani  na  głowie  kosa  w  swej  mierze  została.  
Dopiero  błędy  swoje  i  złą  radę  widzi,  
Dopiero  się  kwapliwym  umysłem  swym  brzydzi.  
Chciałaby  na  wstecz,  ale  trudno,  bo  po  szkodzie.  
Snadź  by  łacniejsza  rzece,  która  morskiej  wodzie  
Bieg  swój  zmiesza,  nazad  się  obrócić  do  głowy,  
Niżli  nazad  przeskoczyć  bród  Acherontowy.  
Już  by  była  i  na  śmierć  sama  zezwoliła,  
Aby  była  z  swym  miłym  choć  i  w  grobie  żyła,  
Ale  jako  rodzajów  ludzkich  śmierć  nie  minie,  
Tak  bogowie  są  wolni  od  niej  i  boginie.  
Umrzeć  nie  mogła.  Wszakże  ono  złe  baczenie  
Aby  jej  ponosiło  tym  mniejsze  zelżenie,  
Puściła  wieści,  że  jej  oblubieniec  drogi,  
Wpadając  nieostrożnie  w  łowiech  na  źwierz  srogi,  
Zębem  nielitościwym  odyńca  dzikiego  
Obrażony,  postradał  żywota  miłego.  
I  temu,  aby  lepszą  wiarę  uczyniła,  
Święto  sławne  i  obchód  wieczny  postawiła,  
Na  którym  Adenina  jej  nimfy  płakały,  
A  okrutnego  wieprza  zęby  przeklinały.  
Nierozum  i  przed  czasem  źle  o  sobie  radzi,  
I  po  zgubie  na  wątłych  otuchach  się  sadzi;
A  kto  się  na  ostrożność  przystojną  ogląda,
Ten  z  płochej  chuci  rzeczy  szkodliwych  nie  żąda,
Ale  abo  się  swoim  baczeniem  sprawuje,
Abo  z  cudzych  przypadków  szczęście  swe  miarkuje.
I  ty,  cna  panno,  gorszej  nie  obieraj  strony!
Nie  może  zbłądzić  umysł  dobrze  urodzony
Ani  się  na  podlejsze  rzeczy  zapatruje,
I  owszem,  sobie  ważne  uciechy  gotuje.
Jakich  ty,  da  Bóg,  zaznasz  czasów  przyzwoitych,
Zażywając  i  sławy,  i  cnót  znakomitych
Oblubienica  twego,  kiedy  boje  krwawe
Będą  mu  przynosiły  zwycięstwa  łaskawe,
Kiedy  okryje  pola  pogańskimi  trupy,
A  wielki  plon  pożenię  i  bogate  łupy,
Więźnie  w  tył  powiązane,  zacnych  murzów  żony,
Upominek  ze  wszystkich  tobie  wydzielony.
Wszystkim  ten  dzień  zawita  znaczny  i  szczęśliwy,
Gdy  go  z  wojen  poniesie  koń  piękny,  chodziwy,
Miedzy  tysiącmi  młodzi;  zmazy  jeszcze  krwawe
Tarcz  okaże  i  znaczną  bojową  kurzawę.
Ty  będziesz  niewymownych  pociech  używała,
Sława  będzie  pod  same  obłoki  bujała.
A  jeśli  więc  potrzeby  zajdą  pokojowe,
Z  niego  Rzeczpospolita  weźmie  rady  zdrowe.
Na  nim  rzeczy  polega  i  na  jego  głowie
Zechcą  wesprzeć  majestat  swój  możni  królowie.
A  gdziekolwiek  obróci  twarz  swoje  szczęśliwą,
Zewsząd  usłyszy  w  niebo  modlitwę  życzliwą:
Aby  wiecznie  zaznawał  szczęścia  pogodnego,
Aby  żył  jako  długi  kres  wieku  ludzkiego.
A  to  więc  niech  dla  chełpy  nie  będzie  rzeczono:
"Bez  nas  nic  nie  może  być  w  rzeczach  tych  sprawiono".  
Siła  farb  rozmaitych  obraz  potrzebuje,  
Który  dopiero  węglem  malarz  narysuje,  
A  zaniedbanie  wiele  pięknych  rzeczy  roni;  
Ani  żaden  las  takich  wychowa  jabłoni,  
Chociaj  tam  drzewo  mnoży  samo  przyrodzenie,  
Jako  więc  ogrodnicze  roztropne  szczepienie.  
Majętność  wielka  w  nikim  serca  nie  obudzi  
I  wiele  nikczemników  najdziesz  możnych  ludzi,  
Których  i  życie  jako  jednego  nędznika,  
I  żeście  równe  śmierci  mdłego  zagrodnika,  
Kiedy  go  przy  motyce  dusza  odbieżała,  
A  po  nim  żadna  głośna  sława  nie  została.  
Ale  gdzie  rozum  świetną  majętnością  władnie,  
Tam  i  dzielność,  i  jasna  cnota  idzie  snadnie,  
Tam  i  przeważnych  rzeczy  wielkie  zaciąganie,  
I  nieśmiertelne  w  uściech  ludzkich  wspominanie.  
A  na  co  gibką  młodość  z  razu  kto  nachyli,  
Do  tego  się  przez  wszystek  wiek  na  potym  sili.  
A  kto  szczwania  nie  świadom,  próżno  z  nim  na  pole;  
I  tamek,  mówią,  ostry  z  młodu  zaraz  kole,  
Z  młodu  sokoła  w  bujne  łowy  zaprawują,  
Z  młodu  juńcom  do  jarzma  karku  nadłamują.  
Na  początku  należy!  Kto  ten  dobrze  sprawi,  
Połowicę  wygrawa  i  na  tym  wiek  trawi".  
Tu  Muzy  przestawały,  a  pannę  wrodzony  
Wstyd  rumienił  i  wzrok  jej  do  ziemie  wlepiony  
Nie  dał  się  podnieść  ani  przyszło  jej  do  mowy;  
Taki  więc  stoi  świetny  obraz  marmurowy,  
Gdy  go  pilnego  mistrza  ręka  ugładziła  
I  ozdobą  przystojną  kształtnie  udarzyła.  
Trudno  sądzić,  co  w  skrytych  myślach  się  taiło,
Bo  komu  z  przyjacielem  rozstawać  się  miło?
Lecz  poszły  zdrowe  rady  i  tak  ukochany
On  młodzieniec  znowu  jest  swym  Muzom  oddany,
A  ony  go  uniosły  w  swoje  piękne  kraje.
Tobie,  cna  panno,  jeśli  tęsknica  zostaje,
Niechaj  zostanie  wespół  nadzieja  stokrotna,
Którą-ć  na  potym  odda  z  lichwą  chwila  wrotna.



Íîâ³ òâîðè