Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Szymon Szymonowic

Ïðî÷èòàíèé : 160


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sielanka dwunasta

Kołacze



Panny,  Pań  sześć  par
 
PANNY
Sroczka  krzekce  na  płocie,  będą  goście  nowi.
Sroczka  czasem  omyli,  czasem  prawdę  powi.
Gdzie  gościom  w  domu  rado,  sroczce  zawsze  wierzą
I  nie  każą  się  kwapić  kucharzom  z  wieczerzą.
Sroczko,  umiesz  ty  mówić,  powiedz,  gdzieś  latała,
Z  któryjeś  strony  goście  jadące  widziała?
Sroczka  krzekce  na  płocie;  pannie  się  raduje
Serduszko,  bo  miłego  przyjaciela  czuje.
Jedzie  z  swoją  drużyną  panie  urodziwy,
Panie  z  dalekiej  strony;  pod  nim  koń  chodziwy,
Koń  łysy,  białonogi,  rząd  na  nim  ze  złota.
Panno,  gotuj  się  witać!  Już  wjeżdża  we  wrota,
Już  z  koni  pozsiadali;  wszystko  się  podworze
Rośmiało  jako  niebo  od  wesołej  zorze.
Witamy  cię,  panicze,  dawno  pożądany!
Czeka  cię  upominek  tobie  obiecany,
Obiecany  od  Boga  i  od  domu  tego.
Po  obietnicę  trzeba  wsiadać  na  rączego,
A  ty  się  gdzieś  zabawiasz!  Już  nam  nie  zstawało
Oczu  wyglądając  cię.  Winieneś  niemało
Sam  sobie,  a  pogonić  trudno  i  godziny.
Co  byś  rzekł,  gdyby  to  był  otrzymał  kto  iny?
Barzoś  się  ubeśpieczył!  Czyli  tak  urodzie
Dufasz  swojej?  Kto  dufa  nawiętszej  pogodzie,
Deszcz  go  zlewa.  Nie  trzeba  spać  i  w  pewnej  rzeczy.
I  Bóg  nie  dźwignie,  kto  się  sam  nie  ma  na  pieczy.
Często  zazdrość  o  tobie  złe  powieści  siała,
Ale  cnota  zazdrości  wiary  nie  dawała.
Trudno  stateczność  ruszyć;  niechaj  zły  wiatr  wieje,
Jako  chce,  przedsię  ona  nie  traci  nadzieje.
Kędyś  się  nam  zabawiał,  mój  panicze  drogi?
Serce  przez  ciebie  mdlało  i  te  piękne  progi
Pustkami  się  widziały.  Czyliś  na  jelenie
Z  myślistwem  jeździł?  Wami,  wami,  leśne  cienie,
Świadczymy,  jakeśmy  wam  częstokroć  łajały,
Jako  często  zabawy  wasze  przeklinały.
Lubo  sroga  Dyjanna  w  surowej  karności
Drużynę  swoje  chowa,  ale  przy  gładkości
Trudna  przestroga.  Były  insze  obawania,
Bo  i  harap  ma  swoje  przykre  dojeżdżania,
I  od  płochego  zwierza  urośnie  nowina.
Jeszcze  po  dziś  dzień  płacze  swego  Adonina
Wenus  żałosna:  "Ach,  ach,  młodzieńcze  ubogi,
Jako  cię  dzikiej  świnie  ząb  uranił  srogi!"
I  tyś,  drugi  młodzieńcze,  w  uściech  naszych  bywał,
Nazbyt-eś,  ach,  nędzniku,  w  lesiech  przemieszkiwał,
Daleko  cię  nieszczęsne  łowy  unosiły,
Aż  cię  na  koniec  łaja  właściwą  skarmiły.
Pełna  jest  trwogi  miłość  i  w  każdy  kąt  ucha
Przykłada;  raz  ją  bojaźń,  raz  cieszy  otucha.
Czyli  cię  krotochwile  jakie  zabawiały?
Nam  tu  bez  ciebie  ani  dzień  widział  się  biały,
Ani  słoneczko  jasne.  Komuż  do  wesela
Przyść  może,  gdzie  miłego  nie  masz  przyjaciela?
Czyli  nie  każdy  serce  ma  jednakie?  Czyli
Co  z  oczu,  to  i  z  myśli?  A  czasem  omyli
Oko  jasne.  O  tobie  tego  nie  trzymamy,
I  owszem,  się  pociechy  wszelkiej  spodziewamy.
Sokół  wysoko  buja,  a  bujawszy  siła,
Jedno  mu  drzewko;  jedna  mu  gałązka  miła.
Młodość  przestrono  patrzy  i  daleko  strzela
Z  myślami,  aż  Bóg  na  wet  każdego  oddziela
Własną  cząstką.  Kto  na  niej  przestawa  spokojnie,
Wszystkiego  ma  dostatek,  wszystkiego  ma  hojnie.
I  ty  myśli  uspokój,  mój  panicze  drogi,
Nie  darmo  cię  tu  przyniósł  twój  koń  białonogi.
Pryskał  we  wrota  wchodząc;  znać,  żeśmy-ć  tu  radzi,
Radziśmy  wszyscy  tobie  i  twojej  czeladzi.
Już  i  matka,  i  panna  witać  cię  wychodzi.
Poprzedź  ich  ręką,  tobie  poprzedzić  się  godzi.
I  czołem  nisko  uderz,  jest  dla  czego  czołem
Uderzyć,  a  nie  chciej  sieść  za  gościnnym  stołem,
Aż  otrzymasz,  co  pragniesz;  wszystko  z  czasem  płynie,
Co  ma  być  jutro,  niechaj  będzie  w  tej  godzinie.
I  ty,  matko,  nie  zwłaczaj,  czyń,  coś  umyśliła.
Żadna  rzecz  się  nie  kończy,  gdzie  rozmysłów  siła.
Panno,  czas  już  rozpuścić  warkocze  rozwite,
Czas  oblec  szaty  takiej  sprawie  przyzwoite!
Storzcie  pannę  do  ślubu,  sąsiady  życzliwe,
Ślub  święty  jest  i  wasze  prace  świętobliwe.
Wszak  też  wam  tę  posługę  przedtym  oddawano,
Toż  i  za  matek  waszych  w  obyczaju  miano.
Kapłanie,  gotuj  stułę.  Zbladłeś  nam,  panicze.
Ba,  i  pannie  łza  za  łzą  płynie  przez  oblicze.
Przelękłoś  się,  panicze,  bojaźń  to  od  Boga;
Szczęście  tam  bywa,  kędy  bywa  taka  trwoga.
Nie  płacz,  panno,  bo  rzeką,  że  płaczesz  z  radości,
Pomyśli  ktoś  i  gorzej,  bo  siła  zazdrości.
Nie  pierwsza  ty  od  matki  wychodzisz  z  opieki.
Aboś  chciała  na  łonie  jej  mieszkać  na  wieki?
I  ona  przy  matce  swej  nie  wiecznie  mieszkała,
I  tyś  się  nie  dlatego  tak  tu  wychowała.
Jużeście  w  stadle  świętym,  wszyscy  wam  dajemy
Na  szczęście  i  miłego  życia  winszujemy:
Bodajeście  długi  wiek  z  sobą  pomięszkali,
Bodajeście  wszelakich  pociech  doczekali!
Potrawy  postawiono.  Do  stołu  siadajcie,
W  pośrodku  mieśce  pannie  z  panem  młodym  dajcie.
Im-ci  z  sobą  być:  tak  więc  dwa  szczepy  zielone
Stoją  w  nadobnym  sadu  pospołu  sadzone.
Panna  nie  wzniesie  oka,  serduszko  w  niej  taje,
A  pan  młody  długiemu  obiadowi  łaje.
Niech  kucharze  potrawy  dziwne  wymyślają,
Niechaj  win  rozmaitych  hojno  nalewają,
Kołacze  grunt  wszystkiemu,  a  może  rzec  śmiele:
Bez  kołaczy  jakoby  nie  było  wesele.
Laską  w  próg  uderzono;  już  kołacze  dają,
A  przed  kołaczmi  panie  nadobne  śpiewają
I  taniec  prędki  wiodą,  i  kleszczą  rękami.
Zabawmy  oczy  tańcem,  a  uszy  pieśniami.
Ta,  co  białym  trzewiczkiem  błysnęła  na  nodze,
Jakoby  rzekła,  że  się  ja  też  na  coś  godzę.
PIERWSZA  PARA
Panicze,  co  tu  z  panną  siedzisz  za  tym  stołem,
Tobie  teraz  wiedziemy  taniec  pięknym  kołem,
Tobie  kleszczemy.  Czyli  ty  nie  słyszysz  tego?
Ale  cię  myśl  unosi  do  czegoś  inszego.
Tłusty  kołacz  niesiemy  dla  twojej  zabawy,
Syty  kołacz,  są  jeszcze  sytniejsze  potrawy.
 
WTÓRA  PARA
Śliczna  panno,  dziś  tylko  panną  cię  witamy,
Jutro  z  nami  porównasz,  w  tym  cię  upewniamy.
Dziś  się  sromasz,  jutro  się  będziesz  uśmiechała
I  żal  ci  będzie,  żeś  tak  długo  próżnowała.
Pieści  matka,  a  przedsię  niesmaczne  w  pieszczocie,
A  z  miłym  przyjacielem  smaczne  i  w  kłopocie.
 
TRZECIA  PARA
Nie  dumaj  nam,  panicze,  już  kołacz  na  stole,
Teraz  jest  twoje  żniwo,  teraz  twoje  pole.
Dzieciom  kołacz,  dla  ciebie  będzie  coś  lepszego,
A  ty  pamiętaj  zażyć  fortelu  swojego.
Morzem  ma  być  młodzieniec,  morza  żeglarz  prosi,
Morze  nie  słucha,  ale  gdzie  chce,  żagiel  nosi.
 
CZWARTA  PARA
Panno,  już  cię  to  matka  z  domu  precz  wyprawia,
Chleb  to  z  domu  przed  ciebie,  nie  kołacze  stawia.
A  chociajby  kołacze  każdy  dzień  stawiali,
Dłużej  by  cię  przy  sobie  już  nie  zatrzymali.
Jako  się  mocno  trzyma  chmiel  gęsty  przy  tyce,
Tak  i  panna  się  trzyma  przy  swoim  panice.
 
PIĄTA  PARA
Wilczaszku,  ozinąłeś  owieczkę  niebogę,
Ona  za  tobą  bieży,  choć  ma  w  sercu  trwogę,
Ale  to  sobie  za  ten  kołacz  wymawiamy,
Że  ją  tu  przy  taneczku  do  dnia  zatrzymamy.
Rad  byś  potym,  aby  się  tańcem  zabawiała,
Ty  byś  rad,  ona  będzie  coś  inszego  chciała.
 
SZOSTA  PARA
Panno,  przegrana  twoja,  chłopięta  dowodzą;
Kołacz  im  z  stołu  dano  i  za  łeb  on  chodzą.
Lepsza  zgoda  niż  zwada,  zgoda  wszystko  mnoży,
Niezgoda  wszystko  kazi  i  domy  uboży.
Panno,  miej  się  do  tańca,  już  wiodę  oddają,
A  muzycy  niechaj  co  rześkiego  zagrają.
 
[Panny]
Sroczko,  z  dobrąś  nowiną  do  nas  przyleciała,
Bodajeś  i  u  sąsiad  także  zakrzeczała.


Íîâ³ òâîðè