Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Jan Kochanowski

Ïðî÷èòàíèé : 123


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Księgi pierwsze – Pieśń XVII

Słońce  już  padło,  ciemna  noc  nadchodzi,
Nie  wiem,  co  za  głos  uszu  mych  dochodzi;
Postoję  mało,  a  dowiem  się  pewnie,
Dlaczego  płacze  ta  pani  tak  rzewnie.

Już  to  dziesiąte  lato  niebo  toczy,
Jako  me  smutne  zawsze  płaczą  oczy;
A  dokąd  mi  się  miły  mój  nie  wróci,
Żaden  na  świecie  troski  mej  nie  skróci.

Już  wszyscy  inszy  nazad  przyjechali,
Którzy  nieszczęsnej  Troje  dobywali;
Jam  tylko  sama  bez  męża  została:
Sroga  Fortuna,  ta  mi  go  zajźrzała.

Bodaj  był  w  ten  czas,  gdy  do  Sparty  płynął,
Ten  cudzołożnik  na  morzu  zaginął!
Uszłabych  była  tej  ciężkiej  żałości,
Przed  którą  prawie  schną  dziś  moje  kości.

Jako  ptak,  kiedy  towarzysza  zbędzie,
Nigdy  na  rózdze  zielonej  nie  siędzie,
A  między  bory  i  pustymi  lasy
Sam  jeden  lata  po  swe  wszystkie  czasy:

Tak  ja,  nieszczęsna,  w  jego  niebytności
Muszę  być  zawżdy  w  trosce  i  w  żałości;
Chronię  się  ludzi,  sama  nie  wiem  czemu,
Radam,  gdy  świadka  nie  mam  płaczu  swemu.

Bałam  się  zawżdy,  póki  wojna  trwała,
Alem  wżdy  o  nim,  nieboga,  słyszała;
Teraz  nie  wiedzieć,  gdzie  po  świecie  błądzi,
A  wierne  serce  zawsze  gorzej  sądzi.

Troszczą  mię,  smutną,  srogie  morskie  wody,
Troszczą  mię  wiatry  i  złe  niepogody,
Troszcze  mię  wszystko,  cokolwiek  być  może;
Tobie  go  ja  tam  poruczam,  mój  Boże!

I  to  mi  czasem  na  myśl  więc  przychodzi
(Bo  łacno,  gdy  chce,  nieszczęście  ugodzi),
Że  moje  serce  prózno  się  frasuje,
A  on  podobno  gdzie  indziej  miłuje.

Źleć  by  mi  płacił  moje  życzliwości,
Bych  miała  doznać  takiej  niewdzięczności;
Bodajbych  pierwej  ostatnie  skonała,
Niżli  nowiny  takiej  doczekała!

Aleć  ja  dufam  jego  szczerej  cnocie,
Że  mię  nie  będzie  chciał  mieć  w  tym  kłopocie;
Będzie  pamiętał  i  statecznie  chował
Miłość  i  wiarę,  którą  mi  ślubował.

Usilne  wiatry,  co  morzem  władacie,
Jesli  też  kiedy,  co  to  miłość,  znacie,
Dodajcie  mu  tak  szczęśliwego  biegu,
Że  wrychle  stanie  na  ojczystym,  brzegu!


Íîâ³ òâîðè