Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Jan Kochanowski

Ïðî÷èòàíèé : 105


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Księgi pierwsze – Pieśń XVIII

Czołem  za  cześć,  łaskawy  mój  panie  sąsiedzie,
Boże  nie  daj  u  ciebie  bywać  na  biesiedzie!
Każesz  mi  pić  przezdzięki  twe  przemierzłe  piwo,
Że  do  dna  nie  wypijam,  patrzysz  na  mię  krzywo.

Wszytkoć  wadzi:  być  na  nos  biedna  mucha  padła,
Miecesz  głową  i  mniemasz,  że  cię  do  krwie  zjadła.
Od  stołu  żenie  każesz,  fukasz  na  pachołki,
Wyciskałeś  talerze,  wyciskasz  i  stołki.

Patrzaj,  diable,  że  się  tu  i  gościom  dostanie:
Gniewaj  się,  jako  raczysz,  jeno  nie  bij,  panie,
Bo  ja  w  tym  piwie  twoim  rozkoszy  nie  czuję;
Zdrowie  rad  mam,  od  ciebie  kufla  nie  przyjmuję.

Jeslić  o  sławę  idzie,  kto  więcej  pić  może,
Dajęć  przodek  w  tym  męstwie,  sam  pójdę  na  łoże;
Już  ty  bądź  tym  rycerzem,  co  piwo  usieczesz,
Tego  nie  wiem,  jesli  przed  chłopem  nie  ucieczesz.

Jesli  też  tak  rozumiesz,  żebyś  mię  czestował,
Męczysz  mię,  nie  czestujesz;  tociem  podziękował.
Chcesz  mię  uczcić?  Dajże  mi  dobrą  wolą  w  domu,
A  niechaj  po  niewoli  nie  pełnię  nikomu.

Prózno  mi  skwarnę  dawasz.  Ja  nie  będę  gonił,
Bych  też  nabarziej  piwa  wczorajszego  zronił;
Wiem,  żeby  mię  psi  przedsię  twoi  pilnowali,
Bych  się  układł,  wnet  by  mi  gębę  ulizali.

Alem  prosto  nie  myśliw.  Ci  się  na  to  godzą,
Co  szperki  niedopiekłe  i  twardy  ser  głodzą,
Co  sobie  gardła  ostrzą  na  niewinne  piwo
Rydzem,  śledziem,  ogórkiem;  nie  wiem,  co  im  krzywo.

I  tak  we  łbie  rozumu  po  trzeźwiu  niewiele,
A  ostatek  chcą  zalać  w  to  miłe  wesele.
Niech  raczej  nic  nie  będzie,  ma  li  go  być  mało;
Rado  by  niebożątko  z  mózgu  oszalało.

Więc  też  wojna  bez  wici:  gospodarz  się  wierci,
Porwoniście  zabitej  na  ostatek  śmierci!
Do  tylam  was  rozwadzał,  aż  mi  się  dostało;
Bijcie  się,  póki  chcecie,  mnie  tam  na  tym  mało!

Kufle  lecą  jako  grad;  a  drugi  już  jęczy,
Wziął  konwią,  aż  mu  na  łbie  zostały  obręczy.
Potym  do  arkabuzów.  A  więc  to  biesiada?
Jeśliscie  tak  weseli,  jakaż  u  was  zwada?

Nazajutrz  się  jednają:  przedsię  go  nalewaj,
A  kto  z  nieżadnym  głosem,  przed  pany  zaśpiewaj:
Chciejże  pomnieć,  a  dobrze  baczyć,  namilejsza!
-  W  czerwonej  czapce  chodził  zda  mi  się  cudniejsza.

Usłyszysz  tam  pięć  basów,  dwanaście  dyszkantów,
Sześć  altów,  ośm  tenorów,  dwanaście  wagantów,
Potym  od  melodyjej  aż  posną  na  stole,
Ali  drudzy  wołają:  ,,Na  dwór,  na  dwór,  wole!

Bodajże  wam  smród  w  gębę,  mili  pijanice,
A  trąd  na  twarz;  bo  żona  lubi  takie  lice.
Krzywej  nogi  na  starość,  nieobrotnej  szyje,
Krom  klątwy,  kto  będzie  żyw,  snadnie  się  dopije.



Íîâ³ òâîðè