![Jan Lechoń](upload/metrs/1016.jpg)
Ïðî÷èòàíèé : 139
![](img/x.gif)
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Wiersz dla Warszawy
Kiedy śnieg cicho prószył zimową pogodą
I smutnie nad dachami gasło słońce krwawe,
Z pomnika, wzniesionego za najeźdźcy zgodą,
Mickiewicz zamyślony patrzał na Warszawę.
Owiany zimnym wiatrem, wiejącym od Wisły,
Wonią liści zeschniętych i trupiego gnicia,
Przenikał wszystkich ludzi najskrytsze zamysły
I mury, których nigdy nie widział za życia.
Patrząc w Zamku królewską, potrzaskaną głowę,
W kościotrupy kościołów jak potworne sztolnie,
Mierzył to, co zrobiło Herculanum nowe,
Które na śmierć męczeńską poszło dobrowolnie.
Ujrzał łunę nad miastem i więzienne kraty,
Okrucieństwa nie znane ludzkiej wyobraźni
I słyszał, kiedy cichły moskiewskie armaty,
Ażeby swym milczeniem dopomóc tej kaźni.
I jako Bóg w dzień Sądu mieczem Archanioła,
Wodząc wieszczą swą ręką na lewo i prawo,
Oddzielił tych, co milcząc nie ugięli czoła,
Od tych, co są narodu skorupą plugawą.
I wtedy w sercu z brązu zadrgał wielki temat,
Którego nikt poza nim godnie nie wypowie
I w tym wichrze od Wisły rozpoczął poemat:
"Warszawo wiecznie wolna, Ty jesteś jak zdrowie".
|
|