Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 3
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Leopold Staff

Ïðî÷èòàíèé : 137


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Zapomniane słowa


Kiedy  przyszedłem  na  ten  świat  posępny,  mroczny
Jak  okręt  z  mórz  bezdennych  do  nudnej  przystani,
Zapomniałem  słów  jakiejś  mowy  nadobłocznej,
Której  mnie  uczył  wielki  Bóg  tajnej  otchłani.
Nie  tych  słów,  co  z  ust  brata  lub  kochanki  słyszę,
Lecz  słów,  którymi  mówię  z  brzozą  rozpłakaną,
Gdy  rozpuszczone  włosy  na  wietrze  kołysze;
Którymi  mówię  z  zorzą,  gdy  z  grzywą  rozwianą
Promieni  o  zachodzie  ucieka  w  bezbrzeża;
I  z  posągami,  które  nad  śpiącą  aleją
Parku,  nocą  marmurem  swoich  ciał  bieleją,
Kiedy  je  księżyc  srebrem  swych  blasków  wyśnieża.
 
I  nie  mogę  zapytać  rozpłakanej  brzozy,
Po  czym  łka,  po  czym  szumi  żalem  pełnym  grozy;
I  nie  mogę  zapytać  zorzy  szczerozłotej,
Dokąd  ucieka,  dokąd  ją  pędzą  tęsknoty;
I  nie  mogę  zapytać  posągów  z  kamienia,
Jakie  ich  białe  łono  kryje  tajemnicę
Pośród  marmurowego  zimnych  ust  milczenia
I  w  jaką  dal  wpatrzone  ciągle  ich  źrenice.
 
A  i  ja  płacze  za  czymś,  co  nigdy  nie  było
I  o  czym,  że  nadejdzie,  nikt  nie  niesie  wieści;
A  i  ja  chcę  odlecieć  tęsknot  moich  siłą,
Lecz  nie  wiem,  dokąd;  także  w  mej  piersi  się  mieści
Ukryta  tajemnica,  której  nie  znam  treści.
I  nigdy  dusza  moja  o  tym  się  nie  dowie
W  cichej  z  zorzą,  posągiem  i  brzozą  rozmowie
 
Bo  gdy  przyszedłem  na  ten  świat  posępny,  mroczny
Jak  okręt  z  mórz  bezdennych  do  nudnej  przystani,
Zapomniałem  słów  jakiejś  mowy  nadobłocznej,
Której  mnie  uczył  wielki  Bóg  tajnej  otchłani.
Nie  tych  słów,  co  z  ust  brata  lub  kochanki  słyszę,
Lecz  słów,  którymi  mówię  z  brzozą  rozpłakaną,
Gdy  rozpuszczone  włosy  na  wietrze  kołysze;
Którymi  mówię  z  zorzą,  gdy  z  grzywą  rozwianą
Promieni  o  zachodzie  ucieka  w  bezbrzeża;
I  z  posągami,  które  nad  śpiącą  aleją
Parku,  nocą  marmurem  swoich  ciał  bieleją,
Kiedy  je  księżyc  srebrem  swych  blasków  wyśnieża.


Íîâ³ òâîðè