Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Jarosław Iwaszkiewicz

Ïðî÷èòàíèé : 205


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Jesień w Warszawie

W  alejach  białe  obserwując  pieski,
Oglądam  spadające  chrupliwe  kasztany,
Którymi  się  zachwycał  gdzieś  tam  Miłaszewski.
Gdybyż  park  na  błękitno  był  pomalowany!

Ultramaryny  dreszcze  na  szarym  asfalcie!
Szaro  się  podesłała  pod  stopy  ulica.
Ćmy  złotych  liści,  tylko  się  nie  spalcie:
Stolica!

Mgliste  aleje  i  miękkie  futerka,
Niskie  obłoki,  smak  węgierki  chłodnej.
Chodniki:  dziwna  dymów,  serc  rozterka.
O  jakiż  jestem  głodny!

Pomiędzy  już  nadpsute  zabłąkane  dalie
Rzymianka-warszawianka,  jak  z  chaty  Ewandra,
Syn  żołnierza  wita,  przeginając  talię
Na  posiniałym  placu  szaro  -  Aleksandra.

Za  chwilę  znowu  jesień  i  Nowy  Świat  w  mgłach,
Wąska,  wąska,  tasiemna  ulica.
Kameralne  koncerta  grywać  będzie  Bach.
Stolica  –  ha,  stolica.

Gdzież  tu  zasadzić  wszystkie  swoje  kwiaty
Między  Ziemiańską,  Kruczą  a  belferką,
Zaczarowane  uciekając  lato
Zaklęło  w  przedmiot  marzeń  przelotną  kasjerkę.

Cóżem  Ci,  o  Warszawo,  ty  Wiedeński  Dworcze,
Uczynił  szarobury,  żeś  wskazał  godzinę,
Gdy  wszystkie  moje  myśli  bujne  i  dozorcze
Spłynęły  i  samotną  odkryły  głębinę.

"Maj"  się  mój  gdzieś  w  Kijowie  między  Oktostychy
Płonący  wydał  –  zasię  śmieszył  w  Picadorze.
Nowogrodzkiej  ulicy  rów  sinawo-cichy
Czasami  tylko  w  głębi  daje  żółte  zorze.

Rozstąpcie  się,  o  domy,  rozjedźcie,  tramwaje,
Przez  trzeciomostu  wiadukt  przejrzysty  i  miodny.
Zejdź  mi  z  oczu,  widoku  siwy  i  łagodny.
Dążącemu  przez  dziwnie  pojmowane  kraje.

Cóż  wy  mi  poradzicie,  na  pomnikach  wieszcze?
O  dziewczynki,  marzące  o  srebrnej  epolet!
Za  mną  wrota,  przede  mną  nieskończone  wrota
Otworzą  się  na  błękit,  na  siność,  na  fiolet!!!..

Niech  się  raz  przecie  śmiga  z  pajęczyn  odmota,
Niech  palmy  złotowonne,  niech  obudzi  strusie,
Różowy  żagiel  wznieci  na  morza  obrusie,
Precz  mi  wszystko,  co  męstwo  tamuje  i  gnębi!

Precz,  przyjaźni:  ja  w  krwi  chcę  przepaścistą  głąb
Izochimenów  zamknąć  tęczowe  widoki!
O  morza,  morza,  morza  ziąb  –  
I  czarna  piano  gorącej  posoki!


Íîâ³ òâîðè