Inną kobietę widział w niej, ukrytą
W tej obcej, którą znał nie znając wcale.
To może tamta (dla której miał litość)
Szła cieniem klonów okryta jak szalem.
To może tamta, którą ona sama
Czuła jak żal, jak ból, jak oddalenie,
Zjawiła mu się w okrągłości ramion
Za opuszczonym ku ziemi spojrzeniem.
Lub w liniach, co zbiegały w trójkąt ciemny
Pod gładką tarczą wypukłości brzucha,
Gdzie była jeszcze dziewczęca i krucha
I gdzie ich młodość łączył dreszcz wzajemny.