Коли прощавсь, уста мої мовчали,
Не знав яке потрібно слово кинуть,
Тож всі слова зі мною позостали,
А серце зникло, щоб навіки згинуть.
Будинок білий свій ти знов вітала,
Де солов’ї тобі весну зустрінуть,
Для мене ж туга світу вся припала,
Далеко дім мій, мушу тут загинуть.
Так боляче, що я пішов без слова,
Та краще так, що я своїм марінням
Твоїх спокійних мрій не доторкнуся, –
Тобі зоря життя всміхнеться знову,
А я прощаюсь з гаснучим промінням
І йду в пітьму, і вже не повернуся.
Adam Asnyk
Kiedym cię żegnał, usta me milczały
Kiedym cię żegnał, usta me milczały,
I nie wiedziałem, jakie słowo rzucić,
Więc wszystkie słowa przy mnie pozostały,
A serce zbiegło i nie chce powrócić.
Tyś powitała znów swój domek biały,
Gdzie ci słowiki będą z wiosną nucić,
A mnie przedziela świat nieszczęścia cały,
Dom mój daleko i nie mogę wrócić.
Tak mi boleśnie, żem odszedł bez echa,
A jednak lepiej, że żadnym wspomnieniem
Twych jasnych maszeń spokoju nie skłócę,
Bo tobie jutrznia życia się uśmiecha,
A ja z gasnącym żegnam się promieniem
I w ciemność idę, i już nie powrócę.