Mgły zimne i zamokłe o zimowym świcie
Podpływają pod okno, jak martwe mielizny,
A w oknie - wasze twarze, zapatrzone w życie,
Jak we mgłę... Wasze twarze koloru ojczyzny.
Wypływacie na miasto i do innych chcecie
Upodobnić się, bracia. Daremna to praca.
Tego koloru właśnie - po cichu to wiecie -
Nie można już odmienić. Bo on zawsze wraca.
Można odmieniać gesty i ukrywać blizny,
I strącać z oczu resztki jakichś dawnych cieni,
Jak nostalgię wieczoru. Lecz tego koloru,
Co nam osiadł na twarzach, nic już nie odmieni.