Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Adam Mickiewicz

Ïðî÷èòàíèé : 296


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Świtezianka

Jakiż  to  chłopiec  piękny  i  młody?
Jaka  to  obok  dziewica?
Brzegami  sinej  Świtezi  wody
Idą  przy  świetle  księżyca.

Ona  mu  z  kosza  daje  maliny,
A  on  jej  kwiatki  do  wianka;
Pewnie  kochankiem  jest  tej  dziewczyny,
Pewnie  to  jego  kochanka.

Każdą  noc  prawie,  o  jednej  porze,
Pod  tym  się  widzą  modrzewiem.
Młody  jest  strzelcem  w  tutejszym  borze,
Kto  jest  dziewczyna?  –  ja  nie  wiem.

Skąd  przyszła?  –  darmo  śledzić  kto  pragnie,
Gdzie  uszła?  –  nikt  jej  nie  zbada.
Jak  mokry  jaskier  wschodzi  na  bagnie,
Jak  ognik  nocny  przepada.

"Powiedz  mi,  piękna,  luba  dziewczyno,
Na  co  nam  te  tajemnice,
Jaką  przybiegłaś  do  mnie  drożyną?
Gdzie  dom  twój,  gdzie  są  rodzice?

Minęło  lato,  zżółkniały  liścia
I  dżdżysta  nadchodzi  pora,
Zawsze  mam  czekać  twojego  przyścia
Na  dzikich  brzegach  jeziora?

Zawszeż  po  kniejach  jak  sarna  płocha,
Jak  upiór  błądzisz  w  noc  ciemną?
Zostań  się  lepiej  z  tym,  kto  cię  kocha,
Zostań  się,  o  luba!  ze  mną.

Chateczka  moja  stąd  niedaleka
Pośrodku  gęstej  leszczyny;
Jest  tam  dostatkiem  owoców,  mleka,
Jest  tam  dostatkiem  źwierzyny".

"Stój,  stój  –  odpowie  –  hardy  młokosie,
Pomnę,  co  ojciec  rzekł  stary:
Słowicze  wdzięki  w  mężczyzny  głosie,
A  w  sercu  lisie  zamiary.

Więcej  się  waszej  obłudy  boję,
Niż  w  zmienne  ufam  zapały,
Może  bym  prośby  przyjęła  twoje;
Ale  czy  będziesz  mnie  stały?"

Chłopiec  przyklęknął,  chwycił  w  dłoń  piasku,
Piekielne  wzywał  potęgi,
Klął  się  przy  świętym  księżyca  blasku,
Lecz  czy  dochowa  przysięgi?

"Dochowaj,  strzelcze,  to  moja  rada:
Bo  kto  przysięgę  naruszy,
Ach,  biada  jemu,  za  życia  biada!
I  biada  jego  złej  duszy!"

To  mówiąc  dziewka  więcej  nie  czeka,
Wieniec  włożyla  na  skronie
I  pożegnawszy  strzelca  z  daleka,
Na  zwykłe  uchodzi  błonie.

Próżno  się  za  nią  strzelec  pomyka,
Rączym  wybiegom  nie  sprostał,
Znikła  jak  lekki  powiew  wietrzyka,
A  on  sam  jeden  pozostał.

Sam  został,  dziką  powraca  drogą,
Ziemia  uchyla  się  grząska,
Cisza  wokoło,  tylko  pod  nogą
Zwiędła  szeleszcze  gałązka.

Idzie  nad  wodą,  błędny  krok  niesie,
Błędnymi  strzela  oczyma;
Wtem  wiatr  zaszumiał  po  gęstym  lesie,
Woda  się  burzy  i  wzdyma.

Burzy  się,  wzdyma,  pękają  tonie,
O  niesłychane  zjawiska!
Ponad  srebrzyste  Świtezi  błonie
Dziewicza  piękność  wytryska.

Jej  twarz  jak  róży  bladej  zawoje,
Skropione  jutrzenki  łezką;
Jako  mgła  lekka,  tak  lekkie  stroje
Obwiały  postać  niebieską.

"Chłopcze  mój  piękny,  chłopcze  mój  młody  –  
Zanuci  czule  dziewica  -
Po  co  wokoło  Świteziu  wody
Błądzisz  przy  świetle  księżyca?

Po  co  żałujesz  dzikiej  wietrznicy,
Która  cię  zwabia  w  te  knieje:
Zawraca  głowę,  rzuca  w  tęsknicy
I  może  jeszcze  się  śmieje?

Daj  się  namówić  czułym  wyrazem,
Porzuć  wzdychania  i  żale,
Do  mnie  tu,  do  mnie,  tu  będziem  razem
Po  wodnym  pląsać  krysztale.

Czy  zechcesz  niby  jaskółka  chybka
Oblicze  tylko  wód  muskać,
Czy  zdrów  jak  rybka,  wesół  jak  rybka,
Cały  dzień  ze  mną  się  pluskać.

A  na  noc  w  łożu  srebrnej  topieli
Pod  namiotami  źwierciadeł,
Na  miękkiej  wodnych  lilijek  bieli.
Śród  boskich  usnąć  widziadeł".

Wtem  z  zasłon  błysną  piersi  łabędzie,
Strzelec  w  ziemię  patrzy  skromnie,
Dziewica  w  lekkim  zbliża  się  pędzie
I  "Do  mnie,  woła,  pójdź  do  mnie".

I  na  wiatr  lotne  rzuciwszy  stopy,
Jak  tęcza  śmiga  w  krąg  wielki,
To  znowu  siekąc  wodne  zatopy,
Srebrnymi  pryska  kropelki.

Podbiega  strzelec  i  staje  w  biegu,
I  chciałby  skoczyć,  i  nie  chce;
Wtem  modra  fala,  prysnąwszy  z  brzegu,
Z  lekka  mu  w  stopy  załechce.

I  tak  go  łechce,  i  tak  go  znęca,
Tak  się  w  nim  serce  rozpływa,
Jak  gdy  tajemnie  rękę  młodzieńca
Ściśnie  kochanka  wstydliwa.

Zapomniał  strzelec  o  swej  dziewczynie,
Przysięgą  pogardził  świętą,
Na  zgubę  oślep  bieży  w  głębinie,
Nową  zwabiony  ponętą.

Bieży  i  patrzy,  patrzy  i  bieży;
Niesie  go  wodne  przestworze,
Już  z  dala  suchych  odbiegł  wybrzeży,
Na  średnim  igra  jeziorze.

I  już  dłoń  śnieżną  w  swej  ciśnie  dłoni,
W  pięknych  licach  topi  oczy,
Ustami  usta  różane  goni
I  skoczne  okręgi  toczy.

Wtem  wietrzyk  świsnął,  obłoczek  pryska,
Co  ją  w  łudzącym  krył  blasku;
Poznaje  strzelec  dziewczynę  z  bliska,
Ach,  to  dziewczyna  spod  lasku!

"A  gdzie  przysięga?  gdzie  moja  rada?
Wszak  kto  przysięgę  naruszy,
Ach,  biada  jemu,  za  życia  biada!
I  biada  jego  złej  duszy!

Nie  tobie  igrać  przez  srebrne  tonie
Lub  nurkiem  pluskać  w  głąb  jasną;
Surowa  ziemia  ciało  pochłonie,
Oczy  twe  żwirem  zagasną.

A  dusza  przy  tym  świadomym  drzewie
Niech  lat  doczeka  tysiąca,
Wiecznie  piekielne  cierpiąc  żarzewie
Nie  ma  czym  zgasić  gorąca".

Słyszy  to  strzelec,  błędny  krok  niesie,
Błędnymi  rzuca  oczyma;
A  wicher  szumi  po  gęstym  lesie,
Woda  się  burzy  i  wzdyma.

Burzy  się,  wzdyma  i  wre  aż  do  dna,
Kręconym  nurtem  pochwyca,
Roztwiera  paszczę  otchłań  podwodna,
Ginie  z  młodzieńcem  dziewica.

Woda  się  dotąd  burzy  i  pieni,
Dotąd  przy  świetle  księżyca
Snuje  się  para  znikomych  cieni;
Jest  to  z  młodzieńcem  dziewica.

Ona  po  srebrnym  pląsa  jeziorze,
On  pod  tym  jęczy  modrzewiem.
Kto  jest  młodzieniec?  -  strzelcem  był  w  borze.
A  kto  dziewczyna?  –  ja  nie  wiem.



Íîâ³ òâîðè