Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Adam Mickiewicz

Ïðî÷èòàíèé : 298


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Ucieczka

On  wojuje  -  rok  upłynął,
On  nie  wraca  -  może  zginął.
Panno,  szkoda  młodych  lat,
Od  Książęcia  jedzie  swat.

Książę  ucztujc  we  dworze,
A  Panna  płacze  w  komorze.

Jej  źrenice,  błyskawice,
Dziś  jak  dwie  mętne  krynice;
Jej  lica,  pełnia  księżyca,
Dziś  nikną,  jak  księżyc  w  nowiu;
Biada  wdziękom,  biada  zdrowiu!

Matka  troszczy  się  i  biedzi,
Książę  dał  na  zapowiedzi.

Swadźba  jedzie  szumnie,  tłumnie.
Nie  powiozą  do  ołtarza,
Powiozą  mię  do  smętarza,
A  pościelą  chyba  w  trumnie.
Ja  umrę,  gdy  on  nie  żyje,
Ciebie,  matko,  żal  zabije.

Ksiądz  w  konfesjonale  siedzi,
Czas,  o  córko,  do  spowiedzi.

Przyszła  kuma,  widma  stara:
Wypędź  księdza,  wypędź  klechę,
Bóg  i  wiara,  sen  i  mara,
Kuma  w  biedzie  ma  pociechę,
Kuma  stara  umie  wiele,
Ma  kwiat  paproć  i  car  ziele,
A  ty  masz  kochanka  dary:
Przyszłam  zrobić  możne  czary.

"Włosy  jego  w  węża  splącz,
Dwie  obrączki  razem  złącz,
Z  lewej  ręki  krwi  usącz;
A  na  węża  będziem  kląć,
W  dwie  obrączki  będziem  dąć;
Musi  przyjść  i  ciebie  wziąć".

Panna  grzeszy  -  jeździec  śpieszy,
Klęto  ducha  -  klątwy  słucha;
Już  odemknął  zimny  gmach:
Panno,  Panno,  czy  nie  strach?

Ucichł,  usnął  dwór  zamkowy.
Panna  czuwa.  -  Na  zegarze
Bije  północ,  -  milczą  straże,
Panna  słyszy  -  dźwięk  podkowy,
Brytan,  jakby  głosu  nie  miał,
Zawył  z  cicha  i  oniemiał.

Skrzypnęły  dolne  podwoje,
Stąpa  ktoś  w  przysionkach  długich,
I  otwiera  się  drzwi  troje,
Troje  drzwi  jedne  po  drugich.
Wchodzi  jeździec  cały  w  bieli
I  usiada  na  pościeli.

Słodko,  prędko  czas  ucieka.
Wtem  koń  zarżał,  jękła  sowa,
Zegar  wybił.  -  "Bywaj  zdrowa!
Koń  mój  zarżał.  koń  mój  czeka;
Albo  wstawaj,  na  koń  siądź
I  na  wieki  moją  bądź".
Miesiąc  świeci  -  jeździec  leci
Po  zaroślach  i  po  krzach:
Panno,  Panno,  czy  nie  strach?

Rumak  polem  jak  wiatr  niesie,
Niesie  lasem,  -  głucho  w  lesie;
Tu  i  owdzie  wystraszona
W  suchej  jodle  kracze  wrona.
Po  łozach  wilcze  źrenice
Migają  się  jako  świéce.

"W  cwał,  mój  koniu,  koniu,  w  cwał!
Miesiąc  na  dół  schodzi  z  chmur,
A  nim  zejdzie  miesiąc  z  chmur,
Mamy  sadzić  dziesięć  skał,
Dziesięć  rzek  i  dziewięć  gór;
Za  godzinę  pieje  kur".

"Gdzie  mnie  wieziesz?"  -  "Gdzie?  do  domu.
Dom  mój  na  górze  Mendoga,
W  dzień  otwarta  wszystkim  droga,
W  nocy  jeździm  po  kryjomu.
"Czy  masz  zamek?"  -  "Tak  jest,  zamek,
I  zamczysty,  choć  bez  klamek".

"Mój  kochanku,  konia  wstrzymaj,
Ledwie  dosiedzę  na  łęku".  
"Moja  luba,  siodła  imaj
Prawą  ręką  -  co  masz  w  ręku?
Czy  to  worek  do  roboty?"
"Nie,  to  jest  Ołtarzyk  Złoty".

"Nie  czas  wstrzymać,  pogoń  bieży,
Słyszysz  pogoń,  tętnią  błonia;
Już  przed  koniem  przepaść  leży,
Rzucaj  książkę,  puszczam  konia".

Koń,  jak  gdyby  zbył  ciężaru,
Przemknął  dziesięć  sążni  jaru.

Lecą  bagnem  przez  manowiec,
Pusto  wkoło.  Błędny  ognik
Tuż  przed  nimi,  jak  przewodnik,
Od  grobowca  na  grobowiec
Przelatuje;  gdzie  przeleci,
Ślad  błękitny  za  nim  świeci,
A  tym  śladem  jeździec  leci.

"Mój  kochanku,  co  za  droga?
Tu  nie  znać  śladu  człowieka".  
"Dobra  droga,  kiedy  trwoga;
Krzywo  jedzie,  kto  ucieka.
Śladów  nie  masz  do  mych  włości,
Bo  nie  wpuszczam  pieszych  gości:
Bogatego  wiozą  cugi,
Ubogiego  niosą  sługi.

W  cwał,  mój  koniu,  koniu,  w  cwał!
Błyska  zorza  z  wschodnich  stron,
Za  godzinę  bije  dzwon.
Nim  uderzy  ranny  dzwon,
Mamy  sadzić  parę  skał,
Parę  rzek  i  parę  gór:
Za  godzinę  drugi  kur".

"Mój  kochanku,  wstrzymaj  wodze!
Koń  się  lęka,  bokiem  sadzi,
Pełno  skał  i  drzew  na  drodze,
Koń  o  drzewo  mię  zawadzi".  
"Moja  luba,  jakie  sznurki,
Jakie  wiszą  tam  kieszonki?"
"Mój  kochanku,  to  paciórki,
To  szkaplerze  i  koronki".  

"Sznur  przeklęty!  sznur  znienacka
Rumakowi  miga  w  oczy,
Patrz,  jak  zadrżał,  bokiem  skoczy.
Moja  luba,  rzuć  te  cacka!"

Koń,  jak  gdyby  pozbył  trwogi,
Ubiegł  prosto  pięć  mil  drogi.

"Co  to  za  smętarz?  mój  miły?"
"To  mur,  co  mych  zamków  strzeże".
"A  te  krzyże,  te  mogiły?"
"To  nie  krzyże,  to  są  wieże.
Mur  przeskoczym,  przejdziem  progi,
Tu  na  wieki  koniec  drogi.

Stój,  mój  koniu,  koniu,  stój!
Przebyłeś,  nim  zapiał  kur,
Tyle  rzek,  i  skał,  i  gór,
A  tuś  zadrżał,  koniu  mój?
Wiem  ja,  koniu,  czego  drżysz:
Mnie  i  tobie  boli  krzyż".

"Czegoś  stanął,  mój  kochanku?
Zimna  rosa  mię  spłukała,
Zimno  wieje  wiatr  poranku,
Okryj  płaszczem,  bo  drżę  cała".  

"Moja  luba,  przytul  skronie!
Na  twych  piersiach  głowę  złożę.
Głowa  moja  ogniem  płonie
I  kamienie  ogrzać  może.

Jaki  masz  tam  ćwiek  ze  stali?"
"To  krzyżyk,  co  matka  dała".
"Ten  krzyżyk  ostry,  jak  strzała,
Twarz  mi  rani,  skronie  pali.
Precz  mi  z  tym  ćwiekiem  ze  stali!"

Krzyż  na  ziemię  padł  i  zniknął,
Jeździec  Pannę  wpoły  ścisnął,
Z  oczu  i  z  ust  ogniem  błysnął,
Rumak  ludzkim  śmiechem  ryknął.
Przeskoczyli  cwałem  mury,
Biją  dzwony,  pieją  kury.
Nim  ksiądz  przyszedł  na  mszę  ranną,
Zniknął  koń  z  jeźdzcem  i  Panną.
Na  smentarzu  cisza  była,
Stoją  krzyże,  głazy  leżą:
Jedna  bez  krzyża  mogiła
I  ziemia  ruszona  świeżo.

Ksiądz  nad  grobem  długo  stał
I  mszę  za  dwie  dusze  miał.


Íîâ³ òâîðè