Ïðî÷èòàíèé : 132
|
Òâîð÷³ñòü |
Á³îãðàô³ÿ |
Êðèòèêà
Przebudzenie
Ze snu spłoszony snem
Budzę się w łożu mem,
Przebudzony przy oknie stoję
I nieomylnie wiem,
Że ty patrzysz się w okno moje
Znałem cię tylko raz,
Wtenczas gdy wrzesień gasł,
Ach, bo wrześnie tak wcześnie gasną!
Gasną na to, by czas
Mógł zapełnić tę wieczność ciasną.
Poznaję głos ten sam
I zapach, który znam,
Odkąd była ta noc stworzona;
Lecz kto przypomni nam
Porzucone w nocy imiona?
Kochasz - nie kochasz? Mów!
Trzeba tak wielu słów,
Aby móc przemilczeć to jedno
Słowo, przy którym znów
Nasze wargi na zawsze zbledną.
Księżyc nie twój, nie mój,
Czuwaj, przeczuwaj, czuj,
Co nam ześle ta jasność nowa
I ten daleki znój,
Który ludzkie pomieszał słowa.
Może to tylko mak,
Może miłości znak,
A może jakaś tajemnica?
Odpowiedz: nie czy tak?
Czy mam zapytać księżyca?
|
|